Jutro wystawa, na którą dawno czekałem, umawiałem się z Katarzyną od roku, ze ją tu zrobimy, no i wyszło i jest świetna i bardzo Was zapraszam o 19. Jest, co już dziś drugi raz powtarzam, niezwykłym darem mojej pracy, że ucieleśniają się w niej zamierzenia, marzenia, wyobrażenia, to co, że dzięki innym, czy może PRZEZ innych, artystów, ale jednak. To oni są najważniejsi, a jednak ten moment realizacji podjętej kiedyś tam wspólnej decyzji jest dla mnie ciągle, od 30 lat, magiczny i niezwykły. I czuję tą nieopisywalną radość, że w końcu jest, wygląda czasem inaczej, niż miało wyglądać, nieraz jest czymś innym, ale ten najważniejszy moment, zmaterializowania konceptu, który kiedyś był jedynie umową, jest zawsze czymś fizycznie przyjemnym. Trochę zagmatwane i niestylistyczne to zdanie, ale tak właśnie, nieopisywalnie i pokracznie jest lepiej.
Wybaczcie, że sadzę tu te wszystkie banały, ale życie jest banalne w swoich kształtach, tak powtarzalnych i tak przewidywalnych, choć ciągle się nam wydaje, że będzie inaczej.
Próbowałem dziś zasnąć bardzo wcześnie, łudząc się, że wreszcie się wyśpię. I nic z tego i znów lekka bezsenność, no ale też Zdziś musiał wyjść i trochę się przewietrzyliśmy.
Moja bardzo ulubiona piosenka z dawnych czasów, jakże aktualna do dziś Byłbym zachwycony, gdybyście posłuchali, Krystyna Sienkiewicz i Wojciech Pokora w apogeum swoich możliwości, program Gallux Show Olgi Lipińskiej.
A tu trochę wspomnień od Eli i Wojtka i jedno zawodowe.
Ciekawe czy zgadniecie, gdzie to zaplecze? I wózek mają taki, jak my.... |
W Kozielcu z piłeczką |
tamże na tarasie |
A tu dwie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz