wtorek, 16 lutego 2016

Stygmaty Arteonu

Czasem muszę mieć bodziec. Niektóre rzeczy dzieją się nie wiem czemu. Przez przypadek, to jasne, najczęściej. Wybrałem się do naszego Nowego Centrum Miasta (n.b. to skandaliczny sposób reklamowania się centrum handlowego i coś z tym należy zrobić), bo tylko tam w pewnym sklepie jest psie jedzenie, które smakuje potworowi. Innego za bardzo nie chce, nawet jakichś wypasów ze sklepów zoo. Poszedłem przy okazji do pewnej znanej a zgranej sieci z książkami, gdzie zamierzałem popatrzyć tylko na zafoliowany Arteon. Okazało się jednak, że redakcja zrezygnowała z tej zmyślnej formy lansu i postawiła na demokratyczny dostęp bez konieczności kupowania. Jakoś nie mogłem się powstrzymać, widząc że akurat na tych łamach nic się nie zmienia. Tu zawsze trwa ponury spisek i jest głównym bohaterem każdego numeru - inne kwestie pojawiają się jako wypełniacz raczej. Czasem ciekawy jakoś tam, czasem po prostu poprawny. W lutowym numerze, który na skrócenie swojego żywota kupiłem, wstępniak Karoliny Staszak chłoszcze Bielską Jesień, Jakuba Banasiaka oczywiście i zapowiada autorską rozprawę z tekstem Iwo Zmyślonego o krytyce.
Pisanie o Arteonie, polemika z tezami jego sztandarowych autorów to zajęcie raczej głupie, fakt. Niestety, polskie periodyki o sztuce współczesnej nie występują w nadmiarze a wręcz przeciwnie. I wcale nie jest tak, że dużo więcej dzieje się w Internecie. Nie dyskutujemy nadmiernie. Powiedziałbym, letniość sporów raczej dominuje, teksty Moniki Małkowskiej są raczej o niej, niż o sztuce niestety, więc jeśli podgrzewają atmosferę, to tylko dlatego, że plotki głoszą, iż MM będzie miała bardzo realny wpływ na dość istotny obszar przestrzeni sztuki. Przez tę mizerię sporu (wywołaną w dużej mierze wydarzeniami w realnej rzeczywistości) parę słów o Arteonie wydaje mi się jakimś tam spłaceniem daniny wobec konieczności rozmowy. No wiadomo, to nie jest rozmowa, bo dialog z ludźmi przekonanymi o jedyności swojej racji jest niemożliwy. O tyle mi łatwiej, że już się z FB nie dowiedzą o moim tekście, bo się przestaliśmy kolegować z większością krasnalarzy. Co ciekawe, nawet Andrzej Biernacki wyrzucił mnie ze znajomych. Nie żebym płakał...Kiedy czytam jego wynurzenia o wystawie Mirosława Bałki w MS, to nawet jakoś mnie to bawi, ta nieskrywana chęć zdemaskowania nicości tej twórczości. O samej wystawie jest niespełna czwarta część tekstu wypełniona zresztą zarzutami o lichości materiałów głównie. Przedtem jest delikatna sugestia, że sukces Bałka zawdzięcza  podjęciu tematu Holokaustu. Akurat w obszarze tej kwestii AB stara się być bardzo delikatny, z uwagi na relacje rodzinne jak sądzę. Ostrożność nie zawadzi jednak. Nie waha się Biernacki stawiać tez fałszywych, np. o instytucjonalnym jedynie uznaniu tej twórczości. Jak łatwo sprawdzić, artysta współpracuje z 6 prywatnymi galeriami - no ja wiem, że to ścisły związek i tak naprawdę to instytucje napędzają rynek i na odwrót. Jeśli miałbym coś radzić, to jak najszybciej powinien AB przetłumaczyć ten tekst na co najmniej angielski. Na "Zachodzie" nie rozpoznali plagiatora i w sumie hucpiarza. Może otworzyłyby im się oczy. Co gorsza, większość tekstów krytycznych o MB jest anglojęzycznych, może ten nareszcie naruszyłby mit tego "redaktora cudzych pomysłów".  Trochę się głupio czuję broniąc Bałki przed tymi właściwie - nawet nie zarzutami - tylko naciąganymi pomówieniami, ale jakoś tak mnie to jednak porusza. Nie chodzi tu nawet o nakłuwanie autorytetów, tylko o poczucie czyjejś obsesji. Zresztą, pewnie nikt i tak o tym nic nie napisze, nawet Stach w sumie nie za bardzo spróbował. Może nie ma sensu. Bo to, że sens ma kwestionowanie autorytetów, jest oczywiste.Sam siebie pytam, po co pisać o polemice Karoliny Staszak z tekstem Iwa Zmyślonego Jeśli w poincie czytamy że zadbanie o transparentność instytucji to kwestia "ministerialnych decyzji" to o czym tu pisać? Pobłażliwość, z jaką KS odnosi się do IZ jest zresztą smutnym przykładem tonu, jakiego używają publicyści "A" wobec swoich wyimaginowanych wrogów. W tekście KS pojawia się też określenie "stygmatyzacja Arteonu". Udało się autorce przekroczyć ten poziom żenady, poza którym jest już tylko zabawa i znajdowanie coraz to śmieszniejszych określeń.
To nie jest felieton, pamiętajcie - ja sam o tym zapomniałem. Ja sobie tu tylko piszę o tym, co mnie zajmuje w danym momencie.
I nic tu nie ma do rzeczy fakt, że mimo wielokrotnie, przez lata ponawianego pytania do wszystkich chyba redaktorów naczelnych tego pisma - dlaczego mianowicie nie ma informacji o wystawach w galerii BWA w Zielonej Górze, ani w papierowym ani w internetowym - nie doczekałem się wiążącej odpowiedzi. Z to ostatnia litera w alfabecie polskim - Arteon ma swoją wersję ojczystego alfabetu, w której Z nie istnieje. Nie śmiem już pytać, dlaczego.

7 komentarzy:

Wojtek Wilczyk pisze...

Stygmaty Arteonu to świetna nazwa nagrody, jaką ten szmatławiec mógłby przyznawać ;))

Wojtek Wilczyk pisze...

Stygmaty Arteonu to świetna nazwa nagrody, jaką ten szmatławiec mógłby przyznawać ;))

Krzysztof_Jurecki pisze...

Wojtku, Ty też nie odpowiedziałeś na moje dwa krótkie pytania przesłane przez przez Facebooka i przez maila. Więc nie dziw się, że inni też Tobie nie odpowiadają, choć o oczyścicie powinni. To staje się normą, podobnie jak hejtowanie. Patrz powyżej.

Wojtek Wilczyk pisze...

Kłamczuszek...
W kwestii Twoich zapytań wysłanych rzekomo via facbook, to ponieważ już dość dawno Cię zbanowałem (gdzie znalazłeś godne miejsce obok innych zrytych beretów), więc najnormalniej nie mogłeś ich wysłać... ;))
Jeśli idzie zaś o maila (niech sprawdzę...), (...sprawdziłem) nie ma Twojego adresu w spamie, tudzież owych pytań w skrzynce odbiorczej.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Ja pisałem do Wojtka Kozłowskiego a nie zaś znanego hejtera - W.W. Z hejterami i klakierami nie dyskutują, bo nie ma po co. Niech Kozłowski potwierdzi czy miał wystane pytania via mail (na BWA) i przez Facebook?

Wojtek Wilczyk pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Wojtek Wilczyk pisze...

Heh, skasowałem komentarz, bo do Ziemi Świętej jadę i postanowiłem być miłosierny... :D