Tak tu sobie cwaniaczyłem, jak to już żadna muzyka, żadne wspomnienia, wszystko przeszło poszło - no pewnie bardzo bym chciał, żeby tak było. Bardzo chcę, żeby tak było i zapomnieć, czemu Zdziś to Zdziś. A tu wystarczy jeden moment, jeden post na FB i wszystko ułożone równo wali się, serce skacze do gardła i właściwie już do końca dnia pewnie nic się nie zrobi, nie napisze się tekstu który się pisze od kilku dni. Nie, nie jest źle, skacze do gardła, ale w normie, nie dusi, nie zabić próbuje, tylko zatyka oddech trochę. Nic wielkiego. Nie złość, nie żal, tylko smutek, bezbrzeżny i czarny i niezrozumiała tęsknota. Nie powiem Wam tu, Drodzy Moi o konkretach, kto wie, ten wie, kto się chce, to domyśli a tak właściwie to ja przecież nie chcę niczego od nikogo. Doskonale wiem bowiem, co mogę i od kogo chcieć. Już tu miało nie być, ale czasem pewnie się przewinie, prześlizgnie i ucieknie jak spłoszona wiewiórka, powarkując cicho a dziwnie, nim zniknie w gałęziach.
Nie bardzo się zbieram, to mi też pewnie nie doda sił, ale jutro będę musiał, więc pewnie lepiej będzie za chwilę. Narzekać też nie ma czemu, zrobiliśmy zakładową wystawę, bardzo udaną jak na ten czas, nie opowiem więcej, bom nieobiektywny, ale może ktoś coś napisze jeszcze.
Odmawia mi myśl posłuszeństwa, mam dziwne wrażenie, że stoję nieruchomo i nic się już nie zdarzy.
I tylko mi wstyd, że nie potrafię być taki mądry, aktywny i zaangażowany, jakbym chciał. I wstyd, że tak słabo się staram.
Zakład w Bibliotece Głównej UZ, widok ogólny.
Zdziś wiosenny w forsycjach specjalnie dla Was
Po wystawie, mili goście, jasne słońce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz