czwartek, 8 stycznia 2015

Mistrze



Pomyślałem sobie jednak, że się nie będę odnosił do przywołanego wcześniej tekstu KP. Ani nie ze strachu, ani nie z niechęci do autolansu, bo ten lubię w nadmiarze. Jedyne, co mogę o tym powiedzieć, to to, że opisy łagodne i poczciwe. Zero prawdziwie krwistych szczegółów, wychodzimy w tym wszystkim na jakichś nudziarzy straszliwych, w końcu może tak jest naprawdę, więc o czym tu pisać? Te krwiste, znane Karolinie a nieopowiedziane szczegóły też w sumie banalne i niezbyt atrakcyjne. Gdzież im tam do Rastrowego młota w końcu z nie tak dawnych czasów...Dobrze, już 10 lat ponad, niemało. Pozazdrościła autorka mistrzom z przeszłości i stworzyła nowe pojęcie w alfabecie polskiej sztuki. Szpaki, to coś, z czego się cieszę, w końcu to nasz tu wzór, nieustanny cień przeszłości i punkt odniesienia. W tym akurat momencie ta literacka zabawa wydaje mi się nawet całkiem istotna, choć warto dodać, że Marian Szpakowski NIE BYŁ pierwszym dyrektorem BWA, zdążył być pod koniec życia przez zaledwie 9 miesięcy. Autorka sama przyznała się do nutki zazdrości i tego się trzymajmy. Sam zresztą nie wiem, miałem nadzieję (zgodnie z zapowiedziami KP sprzed roku ponad), że to będzie jakaś rzeź.
Nie mogę się otrząsnąć z wczorajszych wieści, zadziwia mnie tez po raz kolejny brak empatii wielu moich bliźnich, bez żenady prezentowany przez nich na FB. Powinienem się przyzwyczaić, acz poziom hucpy w niektórych wypowiedziach jest, jak mawia klasyk, niebywały. Przypomniała mi się książka Jean-Claude Izzo "Total Cheops", kryminał w realiach Marsylii z ważnym wątkiem imigranckim. Wszyscy tak się wymandrzający powinni od niej zacząć, żeby może choć trochę rozumieć, cokolwiek, na początku. Zawsze jednak mnie zadziwia, ilu ludzi w mojej ojczyźnie zna się na wszystkim. Od czego też nie jestem wolny.
Tadeusz Konwicki zmarł jakby nie w czas dla recepcji tego zniknięcia. A ja częstoi od dawna mam w pamięci "Ostatni dzień lata" jako jeden wielki obraz niemocy porozumienia i bez wątpienia "Zwierzoczłekoupiór" był moją licealną literaturą formacyjną.
Dobrze przynajmniej, że Karolina Plinta przyznała już po niewczasie, że Zdziś jednak brzydki nie jest.

W walce z helikopterem:



Brak komentarzy: