czwartek, 10 września 2015

10.09

Zapamiętam tę datę na zawsze chyba a na pewno długo jeszcze będę pamiętał.  I nie mogło pewnie być inaczej.  Nie dałoby się po prostu.  Wszystko sobie przypominam,  same prawie zle to rzeczy były,  nie ma za czym tęsknić i dla wszystkich dobrze.  Może Zdziś jedyny tu ucierpiał,  ale to tylko piesek mały.  Monika powiedziała dziś,  żem trochę stuknięty na jego punkcie i może to prawda.
Trzy lata temu o tej samej porze byłem tu i może nawet źle nie było,  drętwo może nieco, momenty ciszy,  choć też zabawnie, ucieczka z altany na działce i zlotozęba babuszka zachwalająca ją jako raj na ziemi, bo z Petersburga przyjeżdżają do niej od dawna. Moja fascynacja klimatem jak ze starego radzieckiego filmu i juz wiedziałem,  że jednak uciekać.  Ale potem arbuzy, spadanie z materaca i parasol, pusata chata i najglupsza knajpa meksykańska ever na Małej Arnautskiej.  Może nie źle,  może nazbyt zwyczajnie, ale pamięć płata figle,  zapamiętuje jakiś ciemny przystanek niewiadomogdzie jako miejsce poczucia pewności,  bezgranicznego szczęścia i że wiecznie juz tak będzie,  najlepiej,  po drugiej stronie bar suszi, jakis nowy dom obok i szyny tramwajowe.  Pamiętam jakbym patrzył na zdjęcie. Co oczywiście teraz nie ma już najmniejszego znaczenia. Jest tak jak jest a przeszłości przecież tak naprawdę nigdy nie było.

Brak komentarzy: