poniedziałek, 29 września 2014

Głupie sentymenty i Zdziś

Tytuł tego wpisu jest oczywiście prowokacją. Trochę też jednak będzie o poczuciu pustki i zagubienia, pognębienia i dalszego ciągu celebrowania porażek.
 Z drugiej strony jest  niezwykłego rodzaju zachętą, komunikowana przez wiele ważnych dla mnie osób, informacja o czytaniu tego tu. Moja niezaspakajalna i totalna chęć bycia podziwianym, akceptowanym 
i ulubionym, ma swoją pożywkę, za co dziękuję i proszę o jeszcze. To chyba raczej niedobre, takie łaknienie. Zwłaszcza jak, tak jak teraz, czuję w sobie czczość niewiary, niezrealizowania, rozminięcia. Choć to pewnie wszystko z niewyspania. 
Koniec tygodnia na Warsaw Gallery Weekend. Tu chciałem coś napisać o nieznośnej śmieszności anglicyzowania, no ale to byłby banał totalnie banalny. Kilka interesujących wystaw, nie obejrzałem oczywiście wszystkiego, bo inne sprawy, zawodowe jak najbardziej, ale starałem się. Przy okazji rozmowy, branżowe i nie, plotki i wydarzenia spoza protokołu. Ciekawe zestawienie w fundacji Arton - Wojciech Bruszewski i Mateusz Sadowski, opowieść o narzędziach, ich wadze, specyfice, fascynacji jaką mogą wywoływać. Technologiczność, która staje się sposobem odczuwania i opowiadania świata, relacji z nim 
i wbrew wszystkiemu, także emocji. W Monopolu Partum, Warpechowski i Dziadkiewicz, doskonale zaaranżowana, z wieloma bardzo ciekawymi obiektami - spatynowana, ale bardzo żywa sztuka. I ciekawe niezmiernie, jak Roman w tym wszystkich adekwatny. Wnętrze bardzo też.W warszawskim tymczasowym Svite Erwin Kneihsl, uwielbiam takie odkrycia, b. ciekawy artysta, którego nie znałem. Wieczorem performans Zbigniewa Warpechowskiego, tak bardzo klasyczny i przez to tak ożywczy. Zawsze jestem szczęśliwy, jak mogę Go oglądać w akcji.
Pierwsza w życiu wizyta w najnowszej pracowni Primena i podziw dla fantastycznej roboty przy mieszkaniu, co piękne, przestronne, jasne i w ogóle jak gdzieś indziej. Bo o pracach to kiedyś, choć nie za tak długo.
Z rozmów. Z Iwem, całkiem na poważnie, choć w kebsie, o wpływie krytyki na młodych artystów. Ja od jakiegoś czasu mam tu jednak dość twarde poglądy i wolę  zdecydowane stawianie sprawy. Które nie musi wcale wpływać destrukcyjnie na artystę, wręcz raczej powinno hartować i uodparniać. Piszę o tym przy okazji wizyty w Leto, gdzie wystawa studentów i absolwentów Filmówki takim jest klasycznym przykładem zbioru prac po nic. Pitu pitu, z estetycznymi obrazkami i snującą się muzyką. Na pewno jestem niesprawiedliwy, bo to jest (prawie) wszystko skończone, zrobione, zapięte. A jednak chciałoby się tam cienia opowieści, prawdziwej emocji, zdecydowania, KOGOŚ. Te bogate w wystąpienia biogramy, marka szkoły, sam nie wiem. Świat taki może? No nie, to by za łatwe było. A może ja po prostu, gruboskórny, ładnej muzyki nie słyszę, że ładna...
 Dużo też sentymentów w tym czasie, poczucia utraty dojmującego, już dawno tak nie miałem. 
Z oczywistych względów, no przecież. Ale nieodwracalnego, więc to i łatwiej i trudniej.
 Sobotni wieczór na raucie z okazji. Znajomi, mniej znajomi, nieznajomi, ćwiczenie w smoltoku, lepiej czy gorzej odrobione. Bardzo długa rozmowa z Witką, która w fantastycznej formie, już dawno tak nie pogadaliśmy, wcale nie o przeszłości, tylko jak najbardziej o tym, co byśmy chcieli, co będzie i że może być dobrze, jak się bardzo chce. Jasne, ze szczegółów nie opowiem.
 Przyglądałem się tym przepływającym tłumom, trochę jak ubogi krewny z prowincji, bo to się jednak chyba zmieniło bardzo. Nie, żebym tęsknił za dawnymi czasami, po prostu tak jest. Styk sztuki, biznesu, idei i kasy stał się faktem. Tak bardzo na to wszyscy czekaliśmy i tak jednak jest to trudne.To nie zarzut, musiało tak być i generalnie dobrze, że tak jest. Ale też jakoś symbolicznie to odczułem, gdy pewien bogaty kolekcjoner, nie z Polski,chciał  2 złote bo nie miał drobnych i mu dałem, to nawet nie podziękował. To trochę znamienne a trochę może po prostu był hałas, dużo ludzi i nie zauważyłem. A może ma się, bo się ma dla siebie, nie dla innych. Trochę późno, słabo myślę. W następnym odcinku trochę o operach i oczywistości egzotyki.

A teraz trochę reminiscencji z ostatnich dni:



Zdziś z upozowaną łapką, próbowałem obie, ale się nie dało



















Koty przed domem, często się widujemy, czasem straszą Z.




















Marta i Basia przed Ptakiem w Parku 1000. jest bardzo efektownym i przyjaznym obiektem. 





















Widok z chwilowego miejsca pobytu rodziny Eli J. Hotel.





















Poważne rozmowy o przyszłym katalogu, Ela, Dagny i Daniel, Karolina tyłem. Wszyscy w pracy.







Zdjęcie nam Karolina zrobiła w tymczasowym Svite, z Michałem Mankiem tu jestem w rozmowie









Zbigniew Warpechowski w trakcie wieczornego performance, pomiędzy Misią i Januszem B.









Wystawa Piotra Łakomego w niezwykłych wnętrzach DSP








Tamka, jakoś dobrze to miejsce pamiętam. jako, mimo wszystko, dobre. Bo było może jeszcze dobrze?










Brak komentarzy: