poniedziałek, 8 września 2014

Trudno czasami jednak jakoś

Za oknem Armagedon. Moje zrozumienie dla idei karnawału jest oczywiście pełne, pewnie jakoś ludzie potrzebują zawieszenia reguł, do jakiego stopnia jednak wykrzykiwanie przez kilka minut o 3 w nocy kurwa, kurwa, itd. jest realizacją tegoż zawieszenia...raczej jest apokaliptycznym rykiem niemocy, wołaniem o pomoc w zrozumieniu tego skomplikowanego świata, znakiem poddania w bezrozumie.
 Ale OK. Widać musi tak być, pogodziłem się, że nie da się inaczej.
Dużo niemożności nie można sobie fundować. Trzeba ćwiczyć możność, pracę, konieczność robienia. Inaczej wszystko się rozsypie i pogubi.
Umarł Leszek Knaflewski i to jest taki moment, kiedy dociera do mnie ulotność nasza a jednocześnie waga twórczości jako pozostawiania realnego śladu dla przyszłości. To banały wobec odejścia kogoś tak witalnego a jednak coraz częściej myślę, że na banale da się pomyśleć całkiem daleko. Chyba, ze ktoś umie niebanalnie, no to wszystko jest inaczej wtedy. Ja jakoś nie potrafię. Próbuję ćwiczyć, ale banał przeziera w każdym zdaniu, jest nie do zatrzymania, jak woda wciskająca się przez próg w czasie powodzi.


Trochę zdjęć. Elektrownia w Białymstoku, fragm. wystawy "Pozbawienie", o której piszę właśnie.
















Magda Kardasz ze Zdzisiem też w Białymstoku, w tle Najważniejsza Szefowa.

















A tu już u Janusza koncert z cyklu na zakończenie działalności "Zielonej Jadłodajni", To Rococo Rot, na pierwszym tle Ola z Kawą.

















Jako, że naszym podstawowym zadaniem jest rzetelna informacja - na zdjęciu - Pies w pudle.















Zdziś i przemiła przygoda z suczką.






Brak komentarzy: