wtorek, 28 kwietnia 2015

Nienarzekanie jako podstawa



Nie wiem, jak to zrobić, ale bardzo chciałbym umieć nienarzekać. Różne wiekopomne postaci zawstydzają mnie swoim optymizmem, pogodą ducha w najgorszych momentach, radością z niewielkiego. Zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd, ucząc się narzekania jako podstawy swoich zachowań. Jakżesz to męczące, to pojękiwanie ciągłe i tarzanie się w emocjach głupich i jak na tak starego dziada, niedojrzałych. Ze wstydem czytam na przykład ostatni post - co za koszmar i wyżyny żenady! Co za wstyd w sumie upubliczniać swoje słabości...Tylko tyle mam na swoje usprawiedliwienie, że przyznaję się, że to żadne, rzadkie i bezsensowne, że to porażka i nicość umysłowa. Ta ekspiacja trochę mi pomaga a i Wam nieco, bo w końcu nic tak nie cieszy, jak upadek bliźniego, w tym wypadku dodajmy, niezbyt bolesny. I przejmować się nie ma czym, bo boli umiarkowanie i śmieszne trochę to jest, ale jakoś tam złagodzone przyznaniem się do winy. Taka sobie gra w emocje. Czytam  "Epilog burzy", ostatni tomik Herberta, trochę mi się podoba, trochę nie,  ale zadziwia jednak spokój pogodzenia się z końcem. Nie mędrzec a człowiek trochę cyniczny, trochę zmartwiony, ale generalnie na spokojnie wiedzący. Raczej zero pozy. Nigdy za bardzo nie lubiłem, a tu taka siurpryza. Choć tego tu nie robię, to przytoczę Wam akurat taki, który mi teraz bardzo, z książeczki nigdy nie oddanej do biblioteki, z pieczątką z zabawnym skrótem SOK.
Nie zlinkuję, przepiszę dwoma palcami, jak uczeń liceum z palącej konieczności...                  


Czułość

Cóż ja z tobą czułości w końcu począć mam
czułości do kamieni do ptaków i ludzi
powinnaś spać we wnętrzu dłoni na dnie oka tam
twoje miejsce niech cię nikt nie budzi

Psujesz wszystko zamieniasz na opak
streszczasz tragedię na romans kuchenny
idei lot wysokopienny
zmieniasz w stękanie eksklamacje szlochy

Opisać to jest zabić bo przecież twoja rola
siedzieć w ciemności pustej chłodnej sali
samotnie siedzieć gdy rozum spokojnie gwarzy
w oku marmurów mgła i krople toczą się po twarzy


Jakbym to sobie mówił innymi słowami niepotrzebnie próbując coś opisać. Jak dobrze, że zostało mi w głowie, trwa już niezmienne, byłe, cudowne może tylko parę miesięcy było albo rok, albo było najlepsze na świecie, nieopisywalne zupełnie, więc nie będę już, nigdy.





Wiewiórka skrzeczy tu bardzo:








Domek w Krośnie







Droga do Frankfurtu 
                                                                                      






2 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

Jak to śpiewała Śmierć Kliniczna:
"Nie rozpaczaj, nie uciekaj
Świat osiągnął samo dno
Bezsensowna przyszłość czeka
Ty po prostu olej ją
Olej ją, olej ją, olej ją"
;))

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Wojtku, bardzo dziękuję za przypomnienie klasyki!