niedziela, 9 sierpnia 2015

Jeszcze o Witku i kilka innych kwestii

Burza za oknem, Zdziś się boi, no ale ta porcja strachu, którą przeżywa w takich momentach, powinna być może stanowić pewną przeciwwagę dla generalnie beztroskiego i miłego pieskowego żywota.  no wiem, że piesek nie reflektuje, tak sobie tylko w swojej bezradności racjonalizuję.
 Myślę o Witku dużo, jakoś to odejście nie dociera do mnie zupełnie, pewnie też dlatego, że w ostatnim czasie widywaliśmy się tak rzadko. Zawsze był dla mnie punktem odniesienia przede wszystkim w uczeniu. Pamiętam pierwszy dłuższy kontakt z Nim, kiedy w roku '90 zaprosiłem do BWA całą pracownię Witka i Wojtka Zamiary z grupą studentów. Robiliśmy co roku takie wystawy-plenery najlepszych akademickich pracowni, ta być może była najintensywniejsza ze wszystkich.  Został zresztą po tym zdarzeniu katalog, czarnobiały, niewyraźnie jak to wtedy wydrukowany, nawet nie wiem, czy ze 3 egzemplarze mamy jeszcze w galerii. Ale musze poprosić Lech o zdjęcia, bo ani jednego nie mam. Wtedy obeserwowałem ten dziwny (zaumny) rodzaj porozumienia pomiędzy studentami a prowadzącymi, pamiętam, jak strasznie im tego zazdrościłem, nie wiedząc, że już za jakiś czas będę musiał próbować sam...Bardzo im dużo zawdzięczam, choć w tym wypadku istotna była też ich praca zespołowa, nie do powtórzenia. 
Witek umiał słuchać mówiąc .To zupełnie niezwykła umiejętność, bo większość znanych mi Dużomówiących nie słucha. On potrafił jednocześnie rozumieć i opowiadać ważną historię, w jakimś dziwnym złączeniu rozbieżnych czynności. Trudno jest opowiadac o kimś takim w czasie przeszłym, mam go w oczach, słyszę go, pamiętam jasną dobroć utwierdzoną twardością silnego mężczyzny, jakim był. W takich momentach czuję zupełną, totalną nieadekwatność werbalizacji w relacji do myśli. I teraz już więcej nie potrafię.
Obejrzałem wystawę najlepszych dyplomów akademii naszych polskich w Zbrojowni gdańskiej i ze smutkiem ujrzałem, jak w nauczaniu sztuki preferowany jest konformizm. Żeby było jasne - to nie wina studentów, nie chcę zresztą ich tu oceniać wyróżniać, albo pogrążać. Sam układ wystawy jest manifestacją obawy przed spodziewanymi problemami- "bezpieczne" prace na dole, bo tam największa publiczność, najczęściej przez przypadek z Jarmarku, te ciekawsze w Auli, gdzie już mniej zwiedzających, te "kontrowersyjne" w zesłaniu na Piwnej. W większości przypadków to nie są złe rzeczy, przeważają poprawne, średnie, ale też jest kilka naprawdę interesujących. Rację ma Kamil Kuskowski, że formuła tej wystawy powinna ulec zmianie i rekomendacje rektorów i profesorów, przy całym moim uniżonym szacunku, sensu nie mają. Tu sobie mogę nie być krytykiem, więc nie będzie ocen i nazwisk, pewne jest, że zmiana formuły odświeżyłaby to, niestety, typowo szkolne wydarzenie. I nie ma na moją ocenę wpływu fakt, że po raz kolejny nie mogłem wejść na wystawę ze Zdzisiem. 
Teatr Szekspirowski przekonał mnie dopiero za drugim razem, pomogła mi trochę Aneta Szyłak, długa rozmowa i przepyszna kolacja po zupełnie przypadkowym spotkaniu. Należy stanąć z boku teatru od strony ABW i wtedy okaże się, jak dobry jest to budynek, jak idealnie wbrew pozorom wpisuje się w przestrzeń kulturową. A że klamka w drzwiach wejściowych na taras urwana, no to detal nieważny acz zabawny. 
Kiedy wybierałem miejsce do spania, zupełnie przypadkowo okazał się nim DS Akademii Muzycznej, przez płot sąsiadujący z Wydziałem Rzeźby ASP, gdzie pracownię miał Witek. Jakby chciał mi jeszcze powiedzieć - zobacz, jakie fajne miejsce, bo przecież zaraz obok Bastion św. Gertrudy, absolutnie nieprawdopodobne miejsce w środku miasta. Nigdy tam nie byłem i dzięki Witku, że mnie tam zaprowadziłeś. I Zdziś się wykąpał solidnie. 
W najnowszym "Dialogu" nowy dramat Bogny Burskiej, jeszcze nie czytałem, za to po raz kolejny jestem szczęśliwy, kiedy artystki/artyści wchodzą do teatru. Zwłaszcza tak dobrzy, jak Bogna. Za to na szybko przyswoiłem sobie impresje Michała Korchowca z Biennale w Wenecji. To kuriozalny tekst, który zaczyna się od autoprezentacji w postaci opowieści o odmowie bycia fotografowanym. Przepraszam za chamstwo, ale poziom wydizajnowania autora na biennalowym preview był najwyższy z wysokich, więc nie dziwota. Zabawny opis niezgody na komercję wywołał by jedyną możliwą rekację Sarah Lucas - Fuck off! To jednak niezwykły poziom hucpy, kiedy artysta ocenia innych artystów, nie zadając sobie nawet trudu, by napisac, jacy to z nazwiska prezentowali prace w opisywanych pawilonach. Ciekawym reakcji na taki fragment tekstu recencji Witolda Mrozka: "To" pada w dialogach, "to" tkwi w scenografii  zdominowanej przez wieżę strażniczą i karuzelę. Oczywiście w recenzji nazwisko scenografa pada.
To może i nie autor winny a redakcja, która zawierzyła w kompetencję. Jak to czasem bywa, nieslusznie.
Dużo mi się tu żółci ulewa, ale czasem inaczej nie można. W kinie "Newa" na dwóch filmach, kto zna to kino, ten wie. Na pierwszym seansie we trójkę, na drugim, 4. Tak to już pewnie będzie i tak jest wszędzie ale coś trzeba zrobić, żeby te małe kina ocalały. Ja nawet nie narzekam na poziom uczestnictwa w kulturze, to głupie. To się zmieniło, ja wiem, inny model, sratatata. OK, przyjmuję, ale skrycie wierzę, że czasami warto pamiętać o tym starym. No nie wiem, mało mam argumentów, poza radością z możliwością obcowania z czymś ważnym. Pierwszy film mógłby nie być, "Reality" Quentina Dupieux (tego od Morderczej opony). Z drugiej strony, całej masy filmów, książek i takich jak ten blogów mogłoby nie być. Ten film poza wszystkim jest "So L.A.)
Za oknem prawdziwe życie kulturalne, ryki "Pedały" i "Falubaz" jakoś dziwnie razem.
Ale "Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu" Roya Anderssona to, no własnie, jak to opisać? Byłm oczarowany, potem lekutko znudzony a potem znów wciśnięty w fotel. Jak w życiu. Niepokojące pomieszanie czasowe i ideowe tego filmu dosmuciło mnie zupełnie i kompletnie. Estragon i Vladimir handlują tu kłami wampira, śmiejącą poduszką i maską Wujka Ząbka. Tak.
Kilka zdjęć, głównie Zdziś, bo dawno go nie było.




Spotkanie z rezydentką DS Cztery Pory Roku

W Dolnej Bramie na spacer

Kontemplujemy Baston św. Gertrudy

Pływam z nową koleżanką

Do brzegu ze zdobyczą

Wydział Rzeźby, cmentarzysko rzeżb zaliczonych

Jeszcze raz na górze Bastionu

Wbrew upałowi wyławiam nie wskakuję

Brak komentarzy: