poniedziałek, 25 września 2017

Nie umieć w ny.

Miało być więcej a wychodzi jak zawsze, staram się, ale sami widzicie. To nieprawda, że Nowy Jork jest nieopisywalny. To tylko kwestia umiejętności, samozaparcia, chęci a u mnie wszystkiego ciut przymało. Dla mnie więc jest taki. Kiedy teraz próbuję, raczej przychodzą mi na myśl zapachy, które bardzo trudno opisać a ja już znam kilka co najmniej ich tu rodzajów, niezbyt miłych może, ale jakże specjalnych. Kurz, asfalt, nagrzany beton, ryba, owoce, słodko i gorzko. Raczej mocno. Jeszcze też nie znam wszystkich za bardzo. Ostatnie dni to miły czas z Klemens i Krzysiem a także z Eweliną i Andrzejem. Dziękuję Wam za miłe wieczory. Byłem dziś przez chwilę na Brooklinie, już wieczorem
i wpadłem do bardzo miłek księgarni, gdzie dużo książek o sztuce i pan, który pisał na maszynie do pisania. Musiałem pojechać do NY, żeby usłyszeć ten dźwięk, który ciagle tak dobrze pamiętam. A na Art Book Fair w PS 1 masa różnych wydawnictw, od zinow, które jakby spadły z lat 80. s zupełnie nowe do rozczulajacych zabytków w postaci egzemplarzy LEF-u albo japońskiego wydania
"O duchowości w sztuce" Kandinskiego z 1924 roku. Właściwie cały czas coś bym chciał opisać lub opowiedzieć, ale w komórce to jakoś mi nie idzie za łatwo. Dużo jeżdżę metrem, nie licząc turystów, NY w metrze raczej śpi, dosypia, odpoczywa i prawie wszyscy w telefonach, łącznie ze mną, ale ja najczęściej sprawdzam, czy dobrze jadę. No i czytam teraz (dzięki Legimi, chwała wam, internetowe wypożyczalnie) adekwatną lekturę - Margo Jefferson "Negroland" o narodzinach czarnej klasy średniej. Pasjonująca i pouczająca lektura szczególnie gdy widzę, że przytłaczająca większość klasy ciężko pracującej jest czarnoskóra.
I jeszcze chwila wyjaśnień do poprzedniego wpisu. Przepraszam wszystkich moich bliskich i dalekich, którzy poczuli się urażeni moim sentymentalnym użalaniem się nad sobą. To nie o Was chodzi, kochani, to we mnie jest czy może było to dziecko, które wielce się dziwi, że świat go nie podziwia, nie nagradza i nie hołubi za sam fakt istnienia. Że niekoniecznie wszyscy muszą go uwielbiać, bo on przecież dobrze wie, jaki jest mądry i fajny. To nie o Was było, drodzy, to o mnie tylko.
Nowy Jork nie śpi, ja zasypiam. Zdjęcia niestety na fb bo tu mi za trudno.

Brak komentarzy: