niedziela, 31 maja 2015

Honorata Martin

Pisałem tu już kiedyś o Honoracie. Wystawa otwarta w piątek we wrocławskiej Awangardzie potwierdziła wszystkie moje (nie tylko moje oczywiście), przeczucia, intuicje i fascynacje. To jest nieczęsty dziś przypadek, że można tu wszystko oglądać i odczytywać poprzez emocje, własne uczucia i lekko zamglone oczy. Albo i nielekko. Oczywiście, kuratorska praca Anny Mituś jest tu też bardzo ważna, dopowiada istotne, czasem niejasne kwestie, ale intuicja i wrażliwość wystarczają też. To jest opowieść o wspólnych wszystkim myślącym i czującym - strachach, bólach i niemożnościach. O odwadze zawierzenia w świecie, gdzie to zawierzenie nie jest czymś oczywistym. Szczerość, wiecie, jak ktoś mówi naprawdę i robi to na całego, nie tyle odsłaniając się, co pozwalając nam wejść w głąb swojego świata. Prowadząc nas za rękę. Nie epatując, czasem szepcząc a czasem mówiąc pełnym głosem. Ale bez emfatycznego krzyku. Trochę mi zawodzą słowa, to nie jest zresztą recenzja, to jest po prostu dość frontalne zderzenie z rodzajem świętości, strasznie Was przepraszam i Honoratę też ale tak to odebrałem. Świętości w dość oczywistym znaczeniu wrażliwej uwagi na tego Drugiego, nie Innego, Drugiego tylko dlatego, że zawsze w jesteśmy pierwsi dla siebie. Drugiego bez względu na status gatunkowy, pozycję, kształt. Mimo innych widzów, spotkań, jak to na wernisażu, przeżyłem tę wystawę dość dogłębnie. Nie wstydząc się przed sobą ani przed Wami zwykłego zachwytu, emocji i lekko zamglonego spojrzenia.
Przeczytane po kilku godzinach...No wiem, że dużo egzaltacji, ale już nic nie zmienię. No i żeby nie było, ze ta świętość dotyczy artystki - to jest o tym, co jest w pracach oczywiście, co widać w dziele, to nie żadna obserwacja realności. Żeby to jasne było. A poza tym dokładnie j.w. Dobrze, może napiszę - czystość. Bo to jednak za dużo emfazy. Więc niech będzie - przeczysta czystość.


Jutro lecę do Petersburga dzięki niezawodnej uprzejmości Ani Łazar. Moja pierwsza Rosja, trochę strach, trochę wielka ciekawość.
Tu nieco reminiscencji z Wrocławia.




















Dzisiejsza przechadzka o 6 rano, puste miasto co lubię.  Zdziś wstaje coraz wcześniej co może i dobrze dla mnie też.



Brak komentarzy: