wtorek, 1 lipca 2014

Utrata

Naprawdę nie chcę pisać smutnych postów, wybebeszać swoich wnętrzności, użalać się, wiem, że to bez sensu. Tyle jest nieszczęść na świecie, przy których moje problemiki, to jakieś mało ważne nic, nawet nie pryszcz, który bolesny bywa. Głupio mi Was absorbować czymś, co naprawdę nieistotne. No dla mnie, ale to tak jak dla każdego - jego ból najboleśniejszy.
Miało być dziś bez smutków i narzekań, choć to trudne. Poczucie utraty ogarnia mnie co jakiś czas mocno, choć przecież powinno to być poczucie ulgi i uwolnienia. Ale nie jest, dokucza swoją nieuchronną nieodwracalnością, przypomnieniami co chwila i znienacka, co oczywiście nieuniknione. Przejdzie, wiem, nie ma sensu, wiem, dość dobrze. Trzeba przetrwać i zapominać.
 Po południu burza, Zdziś niespokojny, ale leżenie koło mnie trochę mu pomagało. Spałem, szum deszczu i dalekie grzmoty to znakomite tło dla dobrego snu. A potem dużo jagód i truskawek, co zawsze podnosi samopoczucie.
Za to lektura klasycznej "Historii antysemityzmu" Lwa Poliakowa nie za bardzo. Jak się jednak takie książki czyta, to radość dowiadywania się o sprawach nieznanych przeważa nad wszystkim. I poczucie, że ignorancja nas wszystkich w końcu kiedyś poważnie okaleczy.
Zaczynam, zdaje się, wchodzić w tony, znane z setek tysięcy dzienników, typu "Sobota. Zgaga po wczorajszym. Kazik znów nakłamał Stasi. Chmury od zachodu nie wróżą nic dobrego. Kolejny wiersz w "Zagajeniach". Jedna recenzja a i to z błędem. Na obiad ziemniaki i mielony." Itd. itp. Przerobiłem kiedyś dużo tego. Cudze życie jest cudze.
 Późnym wieczorem bezsensowna polemika na FB. Znienacka dowiaduję się o świecie czegoś nowego. Jak było do przewidzenia, niemiłego.
 Żeby już się do reszty pogrążyć, zdjęcie z dzisiejszej konsumpcji.


3 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

"Historia antysemityzmu" Poliakova to fajna rzecz, aczkolwiek redakcja polskiego wydania pozostawia sporo do życzenia...

Zwykły dyrektor galerii pisze...

No taki uważny, to nie jestem. czytam dla faktów głównie, zwłaszcza, że przy okazji pierwszych rozdziałów jest dużo o relacjach z islamem. I przypomniały mi się czytane w młodości Baśnie z 1000 i jednej nocy, piękne polskie wydanie, które tata kupił.

Wojtek Wilczyk pisze...

Np. przytaczanie artykułów z angielskich gazet w wersji francuskiej, czyli przetłumaczonych do pierwodruku, który wydano po francusku... Taka dłobnostka ;) Komuś mało zapłacono.