poniedziałek, 9 listopada 2015

Kristallnacht w ZG


W końcu postanowiłem zrobić, to co zawsze chciałem i poszedłem zapalić znicz  pod kamień przypominający istnienie i zniszczenie synagogi w Gruenbergu. Były już dwa i kwiatki.  Wziąłem ze sobą Zdzisia, łącząc spacer z refleksją historyczną, niewesołą, aktualną niestety i ciągle otwartą. Słabo przerobioną, bo pozornie Kristallnacht to nie nasz sprawa. To Niemcy. W sumie sami sobie, bo akurat tu Żydzi byli bardziej niemieccy niż oni. W końcu jednak okazało się, kto jest Niemcem, kto Żydem, bo innej możliwości nie było. Albo albo, jak mawiał klasyk. Mało ma fotografii a tej akurat nie znałem
Gdyby nie Andrzej Kirmiel to pewnie i tego kamienia by nie było, no ale jest i to ważne. Jak zapomnimy, to trzeba będzie sobie przypominać, aż będzie za późno, jak zwykle. Historia nie jest żadną nauczycielką niczego, musimy się sami uczyć, ciągle. Oto mistrz drewnianej frazy, geniusz banału i lotnik furmanki znowu atakuje. Zadziwiające, jak może mi nie iść pisanie o ważnych sprawach. Zdziś też jest ważny, ale w nieco inny sposób, więc jakoś mi się o nim lepiej pisze. Wczoraj wyrzuciłem ze znajomych kogoś, ktos się źle wyrażał o mojej idei umieszczania pieska na FB. Może to głupie, a może aktem łaski było - w końcu już nie musi tego oglądać.
Słuchanie BH to objaw zły, nadchodząca w takich momentach melancholia może urwać głowę, trzeba uważać, ale jakoś dobrze się czuję w chwilowym przynajmniej spokoju samotnego pisania, słuchania. Jest taki kawałek "There is no Greater Love" z którego pamiętałem tylko początek i długo trwało, zanim się połapałem, co pamiętam. A za chwilę potłumaczę sobie na zajęcia "Management of Art Galleries" Magnusa Rescha a potem do snu poczytam "5 wykładów o kuratorstwie" Wiktora Misiano. W oryginale, zaznaczam. Chwalę się, ale domyślacie się, że jest w tym żart, autoironia i zabawa. Moje zawodowstwo jest takie se. Tak miało być, nie takie sobie, takie se. Niby. Żeby. Trochę. Nikomu niepotrzebne tak naprawdę.
 Ciemno było koło tego kamienia, Zdziś nawet spokojnie sobie stał, kiedy zapalałem ten mały znicz, zniczyk może nawet. Przez chwilę wyobrażałem sobie, jakby została w całości, pewnie byłaby teraz czymkolwiek, nic nie przychodzi mi do głowy, czym akurat w tym miejscu mogłaby być. 



Mój ten najmniejszy
U mamy z Harrym Potterem

Same czarne

Z nieustającego cyklu o zabawnych sąsiedztwach


Śpi





Brak komentarzy: