czwartek, 1 maja 2014

Branżowo trochę o późnej porze

 Bardzo Wam wszystkim dziękuję za uwagę.To zainteresowanie to motywacja, odpowiedzialność i także lęk, że nie daję rady, że to wszystko, co tu piszę, jest jakieś mało ważne, przaśne, nieciekawe.
 Wiem. Nie idzie mi. Mały napęd. Słaba dynamika. Mało bodźców. Walka o przetrwanie.
 Łagodna rezygnacja jest uczuciem miłym. Jeszcze parę dni temu wydawało mi się, że są rzeczy, które mnie bardzo obchodzą, może nawet bolą a przynajmniej są jakoś tam istotne. Nic z tego. Już nic nie boli. Lekko swędzi może, ćmi a może to już nawet tylko ból fantomowy a i to prawie nieodczuwalny. Może też dlatego lekko mrowi, co nawet jakby przyjemne. Przypomina, że się żyje, że coś się wydarzyło, było ważne i przejmujące a teraz jest tylko bladą, słodkawą pamięcią. Było i nie ma. Minęło. Czas płynie i zabija rany, jak mawiał poeta, o którym prawie wszyscy zapomnieli.
 Tak się nurzam nieco w sentymentach, jak w kisielu jakimś, bez specjalnego smaku, poślizgowo i beznamiętnie. Już spokojnie i cicho. Zdziś śpi sobie, nie wiozłem go dziś do Wrocławia na zajęcia i wystawy, więc niezmęczony, przywitał mnie swoją starą małpką, dziwne, bo dawno się nią nie bawił.
 Cóż, jak łatwo zauważyć, posługiwanie się ukochanymi pieskami przez artystów, kuratorów i krytyków stało się ostatnio dość popularne. Odziera z oficjalności, przybliża do życia, zmiękcza wizerunek. Sam to robię, więc to nie ironia, a jeśli już, to pobłażliwa i życzliwa przecież. Zapewniam. Z przyjemnością obserwuję ten trend, jako jeden z branżowych pionierów nie tyle posiadania (bo tu zawsze byłem daleko w tyle), co świadomego upubliczniania się z pieskiem.
 W Szumie naprawdę zabawna góra strony, ktoś tu ma jak widzę, niezły ubaw...Interesujący najnowszy tekst Karoliny Plinty, choć przyznam podoba mi się TEŻ dlatego, że autorka wymienia w nim Tymka Borowskiego jako swojego ulubionego artystę, a jak być może wiecie, ja także bardzo go cenię. Ale  jest
w tym tekście passus dotyczący The Krasnals, który powiela częsty błąd interpretacyjny, dotyczący powodów powstania tego zjawiska. Karolina (po jej ostatnim zawołaniu w moją stronę per "Wojciechu" powinienem raczej napisać Karolinka, albo Karolcia, ale już nie będę taki) używa tu określeń <radykalizm, alternatywność, antyestablishmentowość>. Otóż jest to popularna, często popełniana egzegeza, nijak się nie mająca do rzeczywistości. Od samego początku wiadomo było, że postawa TK jest klasycznym resentymentem. Niekoniecznie w nietzscheańskim znaczeniu, raczej w takim sensie, jak u Schelera (patrz Max Scheler, Resentyment a moralność). Jest nienawiścią do tych, którym "się udało". Nie ma w tym nic więcej, jest zazdrość, nienawiść, tylko. Być może jest to trudne do zrozumienia dla ludzi młodych, którzy nie znają takich postaw z autopsji, bo i skąd. Ja znam je doskonale i dlatego uważam za pozbawione sensu dyskutowanie o TK. Bo tu wszystko jest urażoną dumą prowincjonalnego (na własną prośbę prowincjonalnego) artysty. Oni nie są radykalni ani alternatywni - chcieli być po prostu być sławni i żeby ich obrazy się drogo sprzedawały. Nie ma tu żadnego programu, to wszystko jest zasłoną dymną dla chęci podstawowej. Sławy! Pieniędzy! Żądamy! A że bezpodstawnie, bo doskonale można sobie wyobrazić twórczość artystów stojących za tą nazwą, to już kwestia drugorzędna. I od dawna nawet nie chce mi się wiedzieć, kto to jest w realu, bo to przecież nie ma żadnego znaczenia. Nie ma czegoś takiego, jak TK. Jest reaktywne, wtórne odwzorowywanie, pozbawione sensu bolesne oczekiwanie na sukces, który przecież nie może nastąpić. Zawsze będzie tylko odblaskiem czyjejś twórczości. Jak się to mówi czasami, otrażeniem.

A żeby już przestać na poważnie i zmiękczyć wizerunek:

Zdziś przed nieco lynczowską kotarą na wystawieWojtka Tubaji. Musi czasem pójść na wystawę, bidulek, choć jak wiemy, nie on jeden. Ale ma łatwiej bo chudzielec. A Wojtka film Portret w Cannes - także tą drogą gratulacje!















Chmury w drodze do Wrocławia. Miały być z promieniami słońca, ale nijak nie wyszło.

















o zachodzie zdjęcie też nie takie, choć z narażeniem zycia...


















jak mawiał poeta już dziś cytowany - do niej, do gałązki jabłoni - tu pierwowzór
















i raz jeszcze mój i jedynie mój ukochany piesek w zieloności muzealnego podwórka



3 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

I znowu paw... ;))
http://the-krasnals.blogspot.com/2014/04/pierwszy-historyczny-portret-swietego.html#comment-form

Zwykły dyrektor galerii pisze...

No trzeba się jakoś zrehabilitować...:)

Wojtek Wilczyk pisze...

I jeszcze większy paw...
http://the-krasnals.blogspot.com/2014/05/my-sowianie-zwyciezca-eurowizji-2014.html
Czasami mam wrażenie, że to AB im maluje ;))