sobota, 14 lutego 2015

Chwaliszewo, miłość, nienawiść, alkoholizm, FGF

Bardzo się dużo zdarza. Nawet nie, że dzieje, ale zdarza. Nastroje moje i samopoczucia hulają od ściany do ściany, gdybym był aktorem, a moje życie mym zawodem, to by się mówiło, że gram od kulisy do kulisy albo wiadrami. Nie wiem, o czym bardziej napisać i czy w ogóle. Długie przerwy między postami sprawiają, że słowa wymykają mi się, są nieposłuszne, nie panuję nad nimi, nie umiem ich używać, są albo nadmierne albo puste. Spróbuję sobie poszeregować, z nadzieję że w to w czymś pomorze, mi, Wam, albo i nie pomoże.
 Wystawa Primena w Zachęcie bardzo się nam podobała :) Maria Rubersz zrobiła wielką robotę, ja byłem trochę na doczepkę, ale robiłem to, co najlepiej potrafię, mówiłem dużo i mam nadzieję, że z sensem. Przemek namalował a my to pokazaliśmy najlepiej, jak umieliśmy. Nie mi oceniać, ale jak rzadko mam poczucie dobrze zrobionej, wspólnej pracy w  ważnym miejscu w dodatku. W pełni było profesjonalnie, co zawsze dobrze robi na samopoczucie.
 Wracając, w pociągu trafiłem na YT "Ariela" Sylvii Plath, mówionego przez autorkę. Takie głosy z przeszłości, akurat staliśmy w Sulechowie za długo, tu gdzie urodziła się Olga Tokarczuk, której szwedzkie wydawnictwo nazywa się właśnie Ariel. Ciągi przypadków układające się w całość, teorie spiskowe albo dowód na harmonię zdarzeń, o czym OT pisze w "Biegunach" piękne zdania.
 Potem Poznań, do którego w gruncie rzeczy pojechałem po coś zupełnie innego. A wylądowałem w przestrzeni. w której byłem chyba jednak po raz ostatni, w sytuacji, w której jednak nie chcę już być nigdy więcej.
Ale najpierw o Chwaliszewie. Chodziłem tam dość często blisko 5 lat temu ze Zdzisiem, który miał już swoje ulubione trasy na rzeką. I choć jest to miejsce, które wydawało mi się tak bardzo naznaczone, które w gruncie rzeczy w ostatnim czasie mojego życia przeorało je dokładnie, jakoś duchy przeszłości nie przybyły. Było słodko, pusto, gentryfikacja postępuje, nawet ten dom, po drugiej stronie, przerobiony zupełnie, teraz jakaś galeria na dole, a pamiętam ciemną sień, pustkęi czające się niebezpieczeństwo. Totalna zmiana, pomyślałem sobie, wszystko nowe, na nowo, przeszłość umarła całkowicie, bez reszty i bez duchów. Poszliśmy nad rzekę, było ładne słońce, Zdziś rozpoznawał dawno nie widziane kąty i świat wydawał się spokojny, harmonijny, nie było Sudanu, Debalcewego, Boko Haram i Kobane. Choć są, wiem i niewiele się da zrobić. Nie ma tylko dawnego Chwaliszewa a w każdym razie jest jedynie nazwa.

 Byłem zimny jak ten poranek, rozpoznając obszar znany a wyparty. Tego dnia po południu Zbyszek przypomniał mi w pociągu, że Chw. było kiedyś fragmentem Poznania uważanym za bardzo niebezpieczny i autonomiczny nawet wobec Starego Rynku. No i absolutnie niezwykłą historię Ślepego Antka którą każdy, nie tylko Poznaniak, poznać powinien.
 Poprzedniego dnia w Arsenale na dyskusji o spisku. Naprawdę trudno mi dociec, po co właściwie tam poszedłem. To jest właśnie to granie od kulisy do drugiej, skupianie się na sprawach nieważnych kosztem mnóstwa niezałatwionych, wdawanie się w rozmowy, które przynoszą jedynie smutną konstatację swojej jałowości. Z drugiej strony idea urządzania dyskusji pomiędzy ludźmi przekonanymi do swoich racji, wygłaszających swoje odkrycia o spisku, układzie z kamienną twarzą i niezachwianą pewnością, wydaje mi się kuriozalna do imentu. Oglądałem (tu będzie argumentum ad Putinum) dyskusję w rosyjskiej telewizji RTR Planeta, w której wszyscy dyskutanci unosili się nad koniecznością dziejową przyłączenia Krymu, ukraińskim faszyzmem, zdradzieckim Zachodem etc. Prześcigali się w dowodzeniu postawionych tez, kto bardziej jeszcze potwierdzi.
W poznańskiej dyskusji prowadząca Karolina Staszak próbowała co jakiś czas przerywać wywody Moniki Małkowskiej o wykluczeniu z przestrzeni medialnej, oraz Andrzeja Biernackiego o skomplikowanych i niejasnych powiązaniach Eschego i Szymczyka itd. prosząc o konkretne przykłady i nazwiska. Jak to się kiedyś krzyczało - Wiesław - po nazwiskach - Panowie Biernacki i Jedliński pamiętają, kto krzyczał i dlaczego...
 Robiłem notatki, wkurzałem się głośno, no bo trudno się nie złościć gdy słyszy się kłamstwa, naciąganie faktów, rozmijania się z prawdą, wszystko naraz. Niniejszym przepraszam za swoje naganne, agresywne zachowanie, bo trochę jednak dałem się podpuścić. Przecież nikt tu nie mówił o czymś, czego bym nie słyszał. Teksty AB były po wielokroć wypowiadane na jego blogu, MM wyłuszczyła wszystko w Rzepie, JJ przez TK apologizował wszelką antyfgfską retorykę. W notatkach znalazłem teraz wiele cytatów, które mógłbym tu przytoczyć, ale odeślę Was do bloga AB, MM oraz licznych na FB wypowiedzi JJ, choć w jego wypadku chętniej odesłałbym do opracowania o pracach Beuysa, które przez lata były jedynym po polsku zestawem tekstów o tym artyście, z którego wiele się dowiedziałem i nadal wdzięczny jestem autorowi, który uważa mnie za kreaturę wykonującą tajne polecenia polskiego Bilderbergu sztuki. Niech mu będzie, są ludzie, którym można wiele wybaczyć, z różnych względów.
 Na spotkaniu nie widziałem zbyt wielu artystów poznańskich a przynajmniej tych znanych z UA. Ciekawe, co by powiedzieli na dictum AB, że ich kolega artysta, który pracował na tej samej uczelni, Mirosław Bałka, jest zwykłym plagiatorem. Ciekawe, czy weszliby w polemikę, której brak tak mocno eksplikował prelegent poznańskiej egzekutywy. Ze wszystkich wypowiedzi najciekawszy był jednak passus przywołanego już Pana na Browarze, o wizycie funkcjonariuszy CBA w związku z jego tekstem o Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Bardzo jestem ciekawy rozwoju wypadków i czy najpierw wpadną na wystawę Wróblewskiego...
 Na rozmowie o spizgu pojawił się Adam Mazur, który w przeciwieństwie do mnie, z pełnym spokojem polemizował z JJ i Panią Muzalewską, użalającą się nad ciężką dolą Edwarda Krasińskiego, którego pod koniec życia odwiedzała już tylko ona...Adam bronił Fundacji jak lew, co dla wszystkich znających naszą scenę, układ i szarą sieć powinno być przykładem wzniesienia się ponad doraźność.
 Nasunęły mi się jednak refleksje, nie nowe, myślałem już o tym wiele razy, być może jednak dotarły do mnie w całej jaskrawości tego seansu jednak nienawiści, w dodatku pod nieobecność nienawidzonych. Pierwsza to taka, że trzeba było rozmawiać i polemizować. Kiedy pojawiły się teksty AB, imputujące straszliwe przekroczenia i nadużycia w MSN, nie przeczytałem ani jednej polemiki a przecież balansowały one na granicy pomówienia o przestępstwo. Rozumiem, że nie polemizuje się już z teorią wybuchu, ale analogia nasuwa się sama. Pzrez kilka lat to hel, mgła, trotyl i grady były tak naprawdę podstawowym powodem wypadku - nikt się do tego na poważnie nie odnosił, a jeśli to z lekceważeniem. Nie dziwię się Andrzejowi Biernackiemu, że się radykalizuje - nikt nie lubi być lekceważony. Tak, ja też uważam, że dyskusje o wtórności Mirosława Bałki są głupie, ale może jednak trzeba czasem zmiażdżyć czyjeś argumenty a nie pozostawiać je w zawieszeniu.
Sprawa relacji Foksal - FGF była po wielokroć omawiana, ale być może trzeba by opisać to w pełni, jak zrobił to kiedyś, bardzo ogólnie wprawdzie, ale jednak, Adam Szymczyk odpowiadając na tekst Jerzego Truszkowskiego.
 Jaromir Jedliński stwierdził, że rozmowa Adama Mazura i Ewy Toniak z Wiesławem Borowskim przez tego ostatniego określona została jako zmanipulowana. Kiedy Adam odpowiedział, że przecież promocja książki odbyła się w MSNie, JJ i HM-P odkrzyknęli jednym głosem, że to taki dobry, prawy człowiek i to dlatego. A ja nie dodałem, że ten dobry człowiek napisał kiedyś bardzo przykry donos na "nieswoich" artystów w jak najbardziej oficjalnym piśmie Kultura o znamiennym tytule "Pseudoawangarda". I nawet w tej "zmanipulowanej" rozmowie tak zmanipulował rozmówców, że nie odpowiedział na ich pytania o ten tekst.
 Przy całym moim wielkim szacunku dla Foksal a także dla FundacjiGF jest jest jeden rys łudzącego podobieństwa w postawach wszystkich występujących tu osób. Jest to, jak sądzę, konieczna w zamęcie społecznopolitycznym czasów dawnych jak i obecnych postawa splendid isolation, szczególnie wobec odmiennych postaw i mniej lotnych osobowości. Żeby było jasne - nie odczułem jej nigdy ze strony FGF, współpracowaliśmy trochę i (mam nadzieję) lubimy się nawet na tyle, na ile można się lubić widząc się raz na kilka lat przez chwilę. Ja lubię ich bardzo jako ludzi i fachowców, mam nadzieję, że z wzajemnością. (Jak się domyślacie piszę tak dlatego, żeby nie wydali na mnie wyroku śmierci w ramach naszego układu). Myślę sobie jednak, że wielu ludzi odbiera ich rezerwę jako pychę i wywyższenie. Tak, ja wiem, że niesłusznie, wiem jak potrafią być serdeczni i jak są bezkompromisowo profesjonalni po prostu. A jednak kiedy kilka lat temu Andrzej powiedział, że artyści FGF nie dostają propozycji z Polskich galerii, trochę zaniemówiłem. Wiedziałem przecież, jak wielu ludzi, zwłaszcza spoza centrów, po prostu się boi zadzwonić nawet czy napisać z pytaniem o możliwość wystawy "ich" artystów. To się też niestety rzucało zawsze na atmosferę w galerii - każdy, kto tam był "spoza" branży opowiadał mi o wrażeniu bycia intruzem.
To już na szczęście trochę przeszłość, ale to jest bardzo podobne do sytuacji, kiedy w '87 próbowaliśmy zaprosić Foksal na II Biennale Sztuki Nowej. Wszystkie listy i pytania zostały zbyte pogardliwym milczeniem. Wszystkie inne galerie pokazały swoich świetnych artystów. Wyszła wystawa, trochę zapomniana ale jedyna tak podsumowująca pierwszą połowę lat 80-tych. Z wielkiem nieobecnym.Ta "święta uczciwość" Foksal to piękny mit, tylko mit.
 Wielkim nieobecnym naszych dyskusji o sztuce jest też choroba alkoholowa. Te wszystkie wspominki o artystach, którzy przedwcześnie zmarli, o których się zapomina, których twórczość trzeba itd. itp. bardzo często pomijają bezradność przyjaciół, rodzin wobec ciężkiego nałogu. Wiem, że to nie to stanowiło o ich jakości jako ludzi i o jakości ich sztuki, ale zbyt często traktujemy to jako coś oczywistego. Jakby ten alkohol był czymś właściwie dobrym, jakbyśmy przyjmowali narrację każdego alkoholika, że to substancja niezbędna do wytrzymania życia. Przecież my, doświadczeni w tym zawodzie wiemy, że to nieprawda. Wiemy, że nigdy w niczym nie pomagał. Że chora wola to chora wola a ta substancja w nadmiarze jest trucizną także dla twórczości, że o wątrobie nie wspomnę. Pamiętam, że kiedyś Łukasz Gorczyca z Łukaszem Rondudą bodaj przymierzali się do książki o relacjach polscy artyści - alko. Ciekawe, czemu im nie wyszło i to jest pytanie retoryczne. Jesteśmy hipokrytami, drodzy państwo, uważamy że to sprawy osobiste. A to nieprawda. To po prostu choroba.
 Wychodziłem z Arsenału wiedząc, że zrobiłem źle. Że postąpiłem głupio w imię obrony prawdy i zdrowego rozsądku. Ale stałem sięp o raz kolejny obiektem obszczania dla TK. Tękju chłopaki, ale jak już się dowiem, kto jest kto, to zmuszę was do założenia sztruksów, białych skarpetek i czarnych rozciągniętych butów i będe was tak prowadzał po rynku. Piszcie sobie, co chcecie, tylko nie kłamcie.
 Dziś rano przeczytałem za to tekst o miłości, będący, niestety kosztem opisywanej artystki, częścią promocji pewnego polskiego filmu. Smutne to, choć tekst dobry. O ciele najlepsze teksty piszą bowiem preparatorzy i anatomopatolodzy - znają je doskonale, choć najbardziej lubią, gdy jest martwe. Autopsja w ich wypadku to sekcja. Tylko. Podobnie w wypadku miłości jak widać bywa. Nie trzeba odczuwać, żeby wiedzieć. Nauka.
 A pointa jest taka, bo dziś bolało mnie wszystko i wiedziałem doskonale, że jest tylko czerń, nie ma przyszłości i narobiłem mnóstwo najgłupszych rzeczy na świecie i wszystko jest przeze mnie i nawet na pieska nie zasłużyłem i już zawsze będę się budził z tą myślą.

Pani Dyrektor NGS "Zachęta" na tle obrazu Primena



Trochę snu jeszcze 



Na końcu Chwaliszewa alla turca





Ulubiona trasa nad rzeką







Tu się wszystko zaczęło kiedyś



Pierwsza mucha tego roku













5 komentarzy:

Tomasz Krawczyk pisze...

Niestety sam problem alkoholizmu zaczyna się od przyjemnych chwil kiedy dana osoba która się upija jest jej dobrze. Później zaczynamy tracić kontrolę już nad tym kiedy i ile pijemy. Warto jest jak najbardziej udać się na terapię do https://detoksfenix.pl/ ponieważ w takim wypadku uzyskamy niezbędną pomoc.

Monika Zawadzka pisze...

Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

Natalia Zimniewicz pisze...

Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

Anonimowy pisze...

Kiedy mamy problem z alkoholem to najważniejsze jest to, aby wiedzieć że się jest uzależnionym. W takiej sytuacji na pewno możemy podjąć skuteczne leczenie. Doskonale środki te opisano w http://www.blognazdrowie.pl/jak-wygrac-z-alkoholizmem/ i jestem zdania, że każdy uzależniony może wygrać z alkoholizmem.

Przemysław Tolewski pisze...

Samo zdrowie psychiczne powinno być dla każdego z nas niezwykle ważne i ja również jestem zdania, że w takiej sytuacji warto jest korzystać z pomocy profesjonalistów. Na pewno bardzo dobrą opcją jest skontaktowanie się z psychologiem https://psycholog-ms.pl/ gdzie nikt nie pozostaje bez odpowiedzi.