wtorek, 24 lutego 2015

Piotr Bernatowicz - jedyny sprawiedliwy w Sodomie polskiej sztuki

Przeklejam tu post, który wpisałem na blogu galerii Arsenał w  Poznaniu (przypominam, że niniejszy blog NIE JEST oficjalnym blogiem galerii BWA w Zielonej Górze, jest moim blogiem tylko)


Podobnie, jak na dyskusji w Arsenale też mnie tu nie powinno być. Moja niezbyt miła natura nie pozwala jednak na pozostawienie tego, co tu Piotrze piszesz, w stanie nieodpowiedzianym.
Zacznijmy od tego, że mój tekst to tekst na blogu. Nie felieton, nie jakaś oficjalna wykładnia, tylko wyraz moich odczuć, poglądów, emocji. Niemniej jednak potwierdzam - podważam poznawczy sens takich spotkań. Rozumiem, że odpowiedź na pytanie „czy istnieje układ?” już się w nim zawiera. Zapraszając takich a nie innych rozmówców i sam (z Karoliną Staszak) prezentując taki pogląd, zaprzeczasz idei poszukiwania prawdy. Tę tezę podtrzymuję bez żadnych wątpliwości. Wyobraźmy sobie to spotkanie bez udziału publiczności. Najpierw Monika Małkowska, potem Andrzej Biernacki, kilka pytań prowadzącej i Twoich. Wykluczenie z mediów, niejasne powiązania, tajemnicze wydatki, CBA w MSN. Zrób eksperyment i wytnij wszystko, co nie jest Waszą retoryką. Moje może nazbyt wprost porównania oddają dokładnie to, o co mi chodzi - nie ma poszukiwania prawdy w sytuacji, w której wypowiadają się tylko posiadacze tej swojej i jedynej. To jest monolog.
Wykład. Ewentualnie kazanie. Nie ma tu miejsca na inne poglądy, bo zburzyłoby to całą misternie przygotowaną tezę o spisku, korupcji, mafii, która jak przyznała Monika Małkowska jednak istnieje. Zważywszy zresztą na fakt, że ważną częścią tej „mafii” MM była, pisząc o wystawach, artystach, instytucjach, które teraz zamyka w tym określeniu, przez całe długie lata, to stwierdzenie miarodajne. Oczywiście, znamy z historii walki z przestępczością figurę skruszonego przestępcy, wyznającego sądom a potem mediom tajemnice swoich dawnych kolegów. Postawa godna pochwały w demokratycznym społeczeństwie, rzecz w tym, że nikt z dawnych mafiosów sztuki a dziś świadków koronnych, nie opowiada nic, o czym byśmy nie wiedzieli. Chyba, że nie zauważyłem, choć oczywiście zapowiedź wizyty tajnej policji na Pańskiej, bardzo mnie zaciekawiła, jak chyba wszystkich. Obecność Adama Mazura i moja nic tu oczywiście nie zmieniła. Byliśmy dyskutantami - zaperzonym (ja) i spokojnym (Adam), ale przecież to Wy staliście z tej eksperckiej, autorytatywnej strony. A nie słyszałem stamtąd jakiegokolwiek sprostowania albo próby konsensusu choć drobnej.
Piszesz, że obniżam swoją retoryką autorytet osób, z którymi się nie zgadzam. Przeceniasz Piotrze moją moc. Nie mam siły, która byłaby w stanie podważyć Wasze autorytety. Każde z Was ma po stokroć więcej zasług, umiejętności, dokonań, żebym nawet próbował robić coś takiego. Co do alkoholizmu, to opowiadałem sobie o tym w blogu nie w innym kontekście, jak tylko żalu i troski. Zadziwiające, jak w tym momencie manipulujesz i zniekształcasz moją wypowiedź, która ewidentnie jest nie o tym, co napisałeś. Ale to kwestia Twojego sumienia, jak wolisz.
Co do orwellowskiego porównania to faktycznie może nie powinienem. Nietrafione. Przyznaję Ci rację, bo jeśli Trockim jest Biernacki, to kto jest Stalinem? Szymczyk? To jednak głupie i wycofuję się. Co nie zmienia faktu, że jeśli nie seans, to po prostu nie orwellowskiej ale zwykłej nienawiści. Przaśnej i takiej, do jakiej w sumie się przyzwyczailiśmy.
Zarzucasz mi, że nie odpowiadam na pytania, które stawiają Twoi goście? Rzecz w tym, że to nie są pytania, tylko bardzo konkretne tezy, wypowiadane w tonie objawienia, odkrycia spisku. No przecież, jak AB powiedział, sprawą MSN zajmują się już służby specjalne. Może poczekajmy, co wykryją?
Wiesz, zabawne w tym wszystkim jest to, że ja jakoś lubię Andrzeja Biernackiego, jako człowieka. Że kiedy patrzę na to, co robi w Łowiczu, czuję podziw i szacunek. Że dzielę z nim fascynację niektórymi artystami (Włodzimierz Pawlak). Z drugiej strony retoryka, w której pisze się o sztuce przez pryzmat cen płaconych prze MSN za dzieła do kolekcji niepokojąco przypomina zabieg z wystawy „Entartete Kunst”, gdzie przy pracach były umieszczone, gwoli wywołania oburzenia „prostego człowieka”, ceny płacone przez niemieckie muzea. I wybacz -– to nie jest „argumentum ad hitlerum” tylko prosta konstatacja łudzących podobieństw w postępowaniu. Naziści często zresztą stawiali tezę o spisku krytyków, muzealników i żydowskich artystów i marszandów. Jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu dokładnie takiego samego myślenia. Oczywiście AB nie jest politykiem i antysemitą, ale gdy Pan Mazurek, który siedział w pierwszym rzędzie w trakcie arsenałowego seansiku, głośno mówił o politycznym kontekście omawianego spisku, przeszedł mnie dreszcz. Słaby, rzekłbym, dreszczyk, ale jednak.
Wracając jeszcze do odpowiedzi na pytania - jakoś nie czuję się być rzecznikiem wielkich instytucji, mających swoją politykę, albo galerii, które realizują swoje programy za swoje pieniądze (tak oczywiście, poprzez swoje fundacje uczestnicząc w konkursach ministerialnych na granty - jakoś nie zauważyłem w regulaminach tych konkursów punktów wykluczających fundacje działającej na rzecz galerii - może zapostuluj coś takiego, w końcu jesteś dyrektorem poważnej instytucji).
Kolekcja MSN jest tworzona na różnych poziomach. Jest też w niej miejsce na sztukę światową, choć możemy sobie wyobrazić kolekcję bez niej. Są tanie linie lotnicze, zawsze przecież można zwiedzić inne muzea. Przyjmując takie izolujące założenie, stawiamy na zabawne odcinanie się od tego, co się w sztuce dzieje teraz na rzecz- no nie wiem czego. Dumnej Polskie Sztuki Narodowej? Ale jaka ona jest i gdzie? Bardzo bym chciał zobaczyć listę zakupów muzealnych AB albo nawet Twoją. Zupełnie poważnie. Odnoszę przy tym nieodparte wrażenie, że przy całej swojej polityczności, konflikt ten jest sporem o formę. W którym za wcielenie wszystkiego, co najważniejsze we współczesnej sztuce uchodzi twórczość Francisa Bacona (którą uważam za wielką). wszystko zaś, co obrazem nie jest, jest tylko kupą rupieci (patrz teksty MM i AB). Przerabialiśmy to niejednokrotnie. Ty też. W liceum. Jeśli nasza rozmowa ma przebiegać na poziomach licealnego wykluczania wszystkiego, co nie ręką Mistrza uczynione, to chyba jednak nie ma sensu. Wydawało mi się, że ta dyskusja jest już odbyta a jej powtarzanie jest jakąś dziwną formą echolalii jedynie, ale jak widać ciągle jeszcze trwa. Przynajmniej w Poznaniu, pozwól na drobną złośliwość.
I jeszcze o agresji. Byłem zły, to fakt, jak zawsze wtedy, kiedy wiem, że i tak ostatecznie spuścisz ze smyczy swoje krasnalopsy. Które oczywiście obrzucą mnie stekiem wyzwisk, zmieszają z błotem i zrobią to co robią zawsze. Tak, wkurza mnie potwornie anonimowość, która służy komuś jedynie do bezkarnej werbalnej agresji. Tak, ja wiem, zaraz przywołasz Guerilla Girls, choć pewnie nie przywołasz...Żart. Ja przywołam raczej rasistowskie wpisy na forach, bo to ta poetyka.
Popierasz ich działalność, uważasz za pozytywną i nigdy nie próbowałeś nawet się zająknąć, że pisanie o kimkolwiek w ten sposób nie jest zaczynem dialogu. Twoje sumienie, Twoja sprawa, Twoje wierne krasnalopsy. Jakbyś nie był koncyliacyjny i elegancki, zaraz zza rogu wystaje paszcza, która wyrzyguje to, czego Ci nie wypada powiedzieć. Jak to mówią w wypadku pewnego ważnego kuratora (do którego dokonań żywię niekłamany szacunek) - od Beuysa do Krasnala tylko krok.
Niezwykle w sumie jest też zabawne podkreślanie swojej odwagi i pewność, że w żadnej publicznej instytucji taka dyskusja nie mogłaby się odbyć...Skąd to wiesz? Ktoś próbował? Myślę, że takie dyskusje mogłyby się odbyć w bardzo wielu miejscach. Ale dyskusje –na argumenty, merytorykę, przykłady poparte twardymi danymi. Albo finezyjne choć z różnych pozycji spory bez argumentów osobistych. Może jednak spróbuj? Zaprosisz jakiegoś politruka, jeśli taki tu jest?

Nauczyłem się nie żałować niczego, więc nie żałuję swojej wizyty w Arsenale. I muszę już kończyć, bo nie nakarmiłem Zdzisia, a jest to piesek równie dla mnie ważny, co sztuka i miłość. Co piszę, by dać Ci łatwy argument ośmieszający a akolitom Twym wiernym asumpt do kolejnego rzutu gównem.


Brak komentarzy: