sobota, 7 lutego 2015

Dlaczego spisek nie istnieje.


Spisek i mafia, układ i sieć to wielkie narracje, które snute są od zawsze, co trochę jest nudne, w swej nudzie odwieczne i powtarzalne. Oczywiście, powiecie, mafia zaprzecza swemu istnieniu, układ udaje,  że go nie ma a szara sieć oplata. Nie zaprzeczam, że generalnie mnie to jednak wkurza, głównie dlatego, że jakoś nie mogę doszukać się profitów, które jakoby również ja z przynależności do rzeczonej mafii (sieci, układu, niepotrzebne skreślić bądź właściwe podkreślić) miałbym czerpać. Jechaliśmy sobie ostatnio z mamą  z pogrzebu kuzyna, snując dywagacje na temat kwestii uczciwości życiowej i korzyści z tejże, wspólnie dochodząc do wniosku, że jednak lepiej spać spokojnie, zresztą nie potrafilibyśmy inaczej.
 Ale nie, żebym nie chciał czasem skorzystać z jakichś ułatwień. Wygrać czegoś albo załatwić "po znajomości". Niestety, nic z tego. Nie ma. Znany teoretyk układu użalił się kiedyś nawet nade mną, że jednak będąc w nim jakoś nie korzystam. Za małym pionkiem żem. Potakiwaczem jedynie. Ciemną materią układu, możnaby rzec. Skomplikowane to - jestem w nim i nie jestem, on jest a go nie ma, sam się gubię, choć jasne jest, że żarty. Gorzej, że tu nie ma dyskusji, że ona potencjalnie nawet nie jest możliwa. On - jest układ! Ja - nie ma żadnego. I tak w kółko.
Postanowiłem zatem pokazać na przykładzie, że nie ma żadnych spisków, kumpelstwa i układów, jest profeska i odpowiedzialność. Jako, że często podróżuję ze Zdzisławem, bo lubię a czasem po prostu nie mam z kim go zostawić (co ostatnio na FB na karb choroby psychicznej złożył pewien znany anonimowy malarz rodem z Bułgarii, nie żebym coś miał przeciw obywatelom tego pięknego kraju, ale niech zapamięta, że Zdziś NIE JEST pudlem), postanowiłem zapytać Panią Dyrektor CSW o możliwość zwiedzenia ekspozycji z nim razem. No i nie ma spisku. Asystentka Pani Dyrektor uprzejmie powiadomiła mnie, że mój piesek, gdyby był przewodnikiem, to i owszem, ale tylko w tym wypadku. Co ja rozumiem, jasne, gdyby tak wszyscy chcieli, z psami, dzieci, kłaki, sanepid, wiadomo, duża instytucja. Się nie złoszczę, choć w Hamburger Bahnhof jak mnie z nim wyrzucali, to wrzeszczałem głośno i po polsku o wiadomej przeszłości zacnego niemieckiego narodu. I komu by jeszcze oprócz psów w '35 zabronili wchodzić. No głupio. Ale tu nie. Raczej nawet podziw jakiś - żadnych układów, wyjątków i ustawek. Nie i już. No i jest przy tym miły pretekst do nie wchodzenia do miejsca, z którym mam różne, miłe i niemiłe skojarzenia. Choć pewnie i tak go zostawię gdzieś i pójdę. Bez przyjemności, ale tak, żeby nie wyjść na małostkowego palanta.
I tak to jest - mit spisku będzie sobie i tak pokutował jak zawsze a ja się tylko będę śmiał. Choć może trochę jest - na otwarciu wystawy Przemka Mateckiego w Zachęcie (zapraszam w poniedziałek 9 lutego) będę ze Zdzisiem pod pachą pełnił honory. No to trochę mafii jednak mamy. Że psiej to już detal.


Oto on z wczoraj:







12 komentarzy:

Wojtek Wilczyk pisze...

Jako potomek rumuńskich emigrantów bardzo się cieszę, że naszą sztukę chce uzdrowić sąsiad przez Dunaj ;))

Andrzej Biernacki pisze...

Panie Wojciechu, oczywiście nie ma żadnego układu, co najwyżej wybiórczy fart. I Pan oczywiście nie korzysta. Aliści, pokazuje Pan co chce czyli swoje prywatne wybory w BWA ZG. Chciałem zapytać czyimi środkami realizuje Pan te SWOJE upodobania (bo to, co Pan pokazuje, to są pańskie upodobania, prawda?). Plus uposażenie z ubezpieczeniem comiesięcznym, rozumiem że głodowym, jak to w instytucjach sztuki. Pytam z uporem bo widzi Pan,ja swoje upodobania realizuję SWOIMI środkami. Minus uposażenie z ubezpieczeniem comiesięcznym. Rozumiem też, co mam nie rozumieć, że wg Pana jakość tych naszych upodobań jest nieporównywalna, i tych tam moich upodobań nie warto dofinansować. Ale jakby tak założyć, tylko na próbę, że ta jakość jest jednak porównywalna, to jakże to tak, czyli tak jak jest, na jednym rynku idei? Nie udało nam się nigdy porozmawiać na te proste tematy, chociaż -przyznaję uczciwie- Pan planował, to może chociaż ze swoją mamą, która -jestem pewien- jest nieuprzedzona, przedyskutowałby Pan powyższe. P.S. Zapraszam do siebie ze Zdzisiem. U mnie można pobiegać i nie tylko. Pozdrawiam, AndrzejB.

Wojtek Wilczyk pisze...

Wojtek! Musisz po pierwsze się sprywatyzować! Po drugie splajtować (z winy układu/spizgu). A po trzecie zrobić wystawę Whielkiego Bułgara. I wtedy będzie cacy ;))

Andrzej Biernacki pisze...

Sprywatyzować, nie uwłaszczyć. Jeśliby, załóżmy na próbę, do tego doszło, daję 3 m-ce, i w pizgu.

[b] pisze...

Panie Andrzeju, choć ma Pan rację co do oceny sytuacji - jest źle i coraz gorzej, to zarzuty, które Pan stawia są nieracjonalne.

Każdy szef galerii pokazuje to, co uważa za wartościowe. Tak jest OK. Alternatywą są inne opinie, a nie rozmiar czy waga prac, nie referendum i nie losowanie.

1. Dokucza nam brak alternatywy, monokultura, a nie to, że ktoś sam podejmuje taką lub inną decyzję. Gdyby Pan prowadził tę galerię, można by Panu zarzucić to samo.
2. Dokucza nam brak "ścieżek dostępu". Brakuje kanałów prowadzących do głównego nurtu z różnych. Obecnie pole sztuki to kosztowny basen (nawet nie jezioro), a już na pewno nie rzeka, którą zasilają dopływy z najmniejszych nawet źródełek. Jest jeszcze Akademia, postawiła fire wall. Nie zwracamy na nią uwagi, a wpływa na tę sytuację.
3. Dokucza nam brak uwagi. Celowe (lub nie) pomijanie wartościowych rzeczy, które dzieją się poza centrum i poza Akademią.
4. Dokucza nam (wszystkim) brak pieniędzy.

ze SJP:
system wodny
1. «rzeki, jeziora, kanały połączone, tworzące jedną drogę»
2. «naturalne ukształtowanie terenu oraz budowle i urządzenia wodne służące do zatrzymywania i odprowadzania wody»

Pole sztuki jest systemem. Powinno być jak system wodny. Tam gdzie są zaangażowane środki publiczne powinny to być "kanały połączone, tworzące jedną drogę", a jest kryty basen.

Kwestii finansowania sztuki nie rozwiążemy dyskusjami o układzie. Tam gdzie dzieli się publiczne pieniądze zawsze są jakieś zgrzyty i podejrzenia. Proszę zaproponować KONKRETNE rozwiązania.
Jak Pana zdaniem należy dzielić środki publiczne, aby pogodzić strony konfliktu? Czy ma Pan propozycje?

[b] pisze...

Panie Wojciechu, gdzieś krążył niedawno taki dowcip:

Przyszła kura do wielkiego bossa mafii, Dona Corleone i mówi:
- Chcę do mafii.
A Don jej na to:
- Nie ma żadnej mafii!
To poszła kura do doradcy Dona, Consiliera Pietro i mówi:
- Chcę do mafii.
A ten jej na to:
- Nie ma żadnej mafii!
Wtedy poszła kura do kapitana mafii, Długiego Joe i mówi:
- Chcę do mafii.
A Długi Joe na to:
- Nie ma żadnej mafii!
Wkurzyła się kura i wróciła do kurnika. Otoczyły ją koleżanki i pytają:
- Jak tam było? Wstąpiłaś do mafii? Wzięli cię?
Na wszystkie pytania kura odpowiadała:
- Nie ma żadnej mafii!

I wtedy kury zrozumiały.
I zaczęły się bać.

Trochę go poprawiłam. :)

Andrzej Biernacki pisze...

Od propozycji blog mi się gotuje, wystarczy się wczytać. Nie wiem natomiast co zrobiłbym, gdybym był dyrektorem np. BWA, bo dla mnie to obciach, by po '89 bawić się w dealera cudzą kasą (pochodzącą z podatków, dajmy na to, z emerytury jakiejś babci z Zielonej Góry, dajmy na to, matki jakiegoś tamecznego dyrektora). Wypierdoliłbym więc instytucje dotowane z bieżących rozgrywek w ramach sztuki i wróciłbym do systemu galerii, gdzie prowadzący ryzykuje własnymi środkami, ubezpieczając nimi swoje wybory.

[b] pisze...

To bardzo radykalne stanowisko. Powiedziałbym nawet, że utopia. Cały świat posługuje się dotacjami (na wszystkich polach).
"Od propozycji blog mi się gotuje, wystarczy się wczytać." To nie jest odpowiedź. Co myślą inni wiem. Pytam o Pana propozycje, o konkrety.

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Panie Andrzeju, szarga tu Pan moją matką na wszystkei strony, nie wiem, co ona do tego ma. Oczywiście, gdyby Pana postulaty spełnić i z podatków jedynie policję i wojsko finansować, to musialbym też ją jakoś ewentualnie może humanitarnie teges. Z moich płaconych przez 30 lat podatków zdążyłem nawet uzupełnić Pańskie zapewne nędzne stypendium Ministra Kultury i Sztuki przyznane jeszcze w latach 80-tych. Nie bardzo wiem, czemu chce Pan nasz świat uczynić wyłącznie światem smutnego malarstwa Pańskich mistrzów. Nie odmawiam im jakości, ale jeśli Pan uważa, że "kultura se sama poradzi" to wpisuje się Pan w ton znany od lat, popularny, korwinistyczny i ma Pan do tego prawo. Tak jak ja mam prawo do twierdzenia,ze chcę żyć w społeczeństwo, w którym jest wiele możliwości, także uprawiania sztuki nie od razu sprzedawalnej, szalonej może i jeszcze nie do końca rozpoznanej. Która nie tylko mi daje pzryjemność intelektualną, estetyczną, wszelką a może też nieprzyjemność i coś gorszego. Moja mama btw jest entuzjastką mojej dzialalności i idei podatków również na inne instytucje, no ale trudno się dziwić. Nie mówi się w pisgu tylko w pizdu. Przynajmniej na tym blogu

Andrzej Biernacki pisze...

Ja tylko rymuję do spizgu WW, jak najbardziej używanego na tym blogu. Co do pańskiej Mamy, chciałem najklarowniej jak się da, ale może rzeczywiście nie powinienem. Sorry. Ntb. moim zdaniem to dobrze, że Pan przyszedł do A., nawet jeśli -jak widzę- niewiele Pan zrozumiał, co jest też mea culpa, bo chyba nie byłem w najlepszej formie. Pan też w przyszłości niech się przestanie wściekać po próżnicy, tylko spokojnie (jak Adam Mazur, który zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie), rzeczowo wykazuje niekompetencję adwersarzy. Skoro -jak Pan sądzi- jest porażająca, będzie to łatwizna. Pozdr. AB.

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Nie umiem się nie wściekać, dlatego to był błąd. Jestem emocjonalny mocno, niestety. Denerwuję się pzred publicznymi wystąpieniami ciągle. To co pokazuję, to nie są moje upodobania. Czy jak zrobiłem wystawę W. Pawlaka to są upodobania? No bardzo cenię tego malarza, podobnie jak Pan i wielu inncyh. Czy jak robię wystawy artystów,k tórych zaparszają kuratorzy to mam ich dzielić na tych, którzy wynikają z mych upodobać i tych, co nie? Nie bardzo rozumiem ten zarzut. Zresztą, swoje już wypisałem, niestety, już żałuję bardzo, że tam do Was pzryszedłem, ale trudno.

Przemysław Tolewski pisze...

Ja za to jestem zdania, że gdy nie potrafię sobie poradzić z jakimś problemem to staram się go nie odkładać na później. W takich momentach po prostu dobrą opcją jest udanie się do gabinetu psychologa https://psycholog-ms.pl/ i wiem, że ta opcja jest na pewno bardzo ważna.