piątek, 28 listopada 2014

Napiszą ci, co się obrazili. Polska wojna domowa



Jasne, jasne, to trawestacja tytułu książki, o której wiecie już dobrze, że jest. Tu jest mój blog, jest miejscem, w którym możemy jak na dłoni ujrzeć, jak intymność i sfera prywatna wpływają na sferę publiczną, co jest podobno jednym z najaktualniejszych nurtów w naukach humanistycznych. Tak słyszałem. Mogę więc sobie teraz napisać, że Zdzisław leży w koszyku i nawet już nie przeszkadza piłką, nie udaje małej suczki Pusi, co zdarza mu się na szczęście coraz rzadziej. Mogę przechodzić do meritum, kiedy mam na to ochotę i nie muszę się z tego tłumaczyć. Wszystko dlatego, że nie mogę spać, gdyby nie to, chyba nie zawracałbym sobie głowy tym tekstem. Jest coraz później i już powinienem przestać pisać, coś mnie jednak gna, chyba poczucie bezradności intelektualnej splecione
z przekonaniem, że ludzie lubią zazdrościć, zawłaszczać, być niesprawiedliwymi, powiększać niedociągnięcia a pomniejszać zasługi innych. Iza Kowalczyk w swoim polemicznym tekście próbuje deprecjonować książkę Sienkiewicza z powodów, jak powyżej. No chyba, że nie zrozumiała, co przeczytała. Potwierdzeniem tej drugiej tezy jest np. zarzut, że autor bierze w cudzysłów określenie "sztuka krytyczna". Tak jak ja teraz. Co oczywiście w książce wynikało z toku tekstu a nie wątpliwości autora co do "krytyczności". Jest to zarzut co najmniej kuriozalny. Wynikający może też ze złej woli. Podejrzewanie innych o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem jest ryzykowne, ale jakoś nie mogę się powstrzymać, gdy czytam o braku przypisów i zaraz potem "Tym samym publikacja ta kryteriów naukowości nie spełnia, Sienkiewicz nie ma chyba zresztą takich ambicji." No nie ma. To nie jest książka naukowa. Nie miała być. Nie była pisana z takim założeniem. Tu krzyczę.
Polemistka za wszelką cenę chce znaleźć w książce nieścisłości. Udaje jej się raczej słabo, bo jest to kilka dosłownie, absolutnie nie mających wpływu na całość, drobnych błędów. Jedną z konsultantek książki była Maryla Sitkowska. Ja wiem, że nikt nie jest doskonały, ale bywają ludzie w swoim fachu do doskonałości zbliżeni.
Mam przykre wrażenie, że dzieje się tu rzecz, z którą w polskiej i nie tylko polskiej nauce czy w ogóle działalności intelektualnej mamy do czynienia często - jest to zawiść o wstęp na terytorium badań własnych. Karol Sienkiewicz nie raz mówił o tym, że książka "Ciało i władza" (cudzysłów oznacza w tym wypadku, że jest to tytuł książki) była dla niego lekturą formującą, bardzo ważną ,wpływającą na jego postrzeganie sztuki. Nie wiem, może powinien to powiedzieć na klęczkach? A może MSN i Karakter powinny zaproponować własnie IK napisanie tej książki? Kto jest bowiem najlepszą znawczynią "sztuki krytycznej" (cudzysłów oznacza w tym wypadku wyróżnienie nazwy własnej), no kto? To oczywiście retoryczne pytanie. Z tekstu polemicznego wobec książki nic innego niestety nie wynika. Co gorsza autorka deprecjonuje inne, niż swoje lub przez siebie akceptowane punkty spojrzenia, jak chociażby w wypadku określenia sporów z Jerzym Truszkowskim jako mało istotnych z "dzisiejszej perspektywy" (cudzysłów oznacza tu dosłowny cytat z przywoływanego tekstu) . Otóż akurat Jerzy Truszkowski napisał także kilka książek dotyczących obszaru zainteresowań autorki, choć z innych pozycji. Akurat Sienkiewicz oddaje mu w tym zakresie sprawiedliwość, co nie takie dziś częste. Jak widać.
Oprócz innych, mniej lub bardziej naciąganych pretensji pojawia się (przywoływana także w recenzji Kuby Banasiaka z Dwutygodnika) kwestia "przezroczystości" (cudzysłów jest tu odniesieniem do cytowanych tekstów, ale także może być rozumiany jako ironia) autora. Przeczytajcie moi Drodzy "Podziękowania" (cudzysłów oznacza tu tytuł części książki) - i cała Wasza (mówię tu także do Kuby) teza upada w proch i pył.
Iza kończy tekst deklaracją, że sama musi napisać książkę obalająca jej własne tezy. Z niecierpliwością czekamy. Pyta też, dlaczego w tytule pojawia się taniec. To jest mój blog, miejsce styku sfery prywatnej z publiczną, więc wykorzystam to - Iza, przecież Ty bardzo lubisz tańczyć, więc co w tym dziwnego?

Tu było odniesienie do postu Izy z jej walla na FB. Zostałem skarcony za jego zacytowanie i postanowiłem to usunąć. Argument był taki, ze wykorzystałem coś, co udostępniane było tylko znajomym. OK, przyjmuję i wyrzucam. 

Żeby było jasne, nie uważam, że ta książka nie ma wad. Jest jednoznacznie warszawocentryczna, rola Gdańska nie jest w niej, jak sądzę dostatecznie wyeksponowana. Mógłbym mieć pretensje, że Biennale Sztuki Nowej (w tym wypadku nie zastosowałem cudzysłowu, z powodów tradycji takiego własnie pisania o tej wystawie) pojawia się tu w dwóch rożnych wersjach nazwy Jest to jednak tak naprawdę pierwsza pozycja opowiadającą o sztuce nieakceptowanej powszechnie w sposób, który może nie spowoduje jej akceptacji, ale pozwoli zrozumieć motywacje i pozycje ludzi, którzy ją tworzyli. To nie jest książka dla "branży" (cudzysłów jest tu użyty dla słowa będącego skrótowym określeniem grupy ludzi zainteresowanych tematem z powodów zawodowych) choć też. To jest o historii bez pretensji do wyczerpania tematu. To jest rzecz o wydarzeniach znanych, które jednak zebrane w całość dużo mówią o czasie w którym się działy.
To jest książka do czytania. Rzecz jasna, ze zrozumieniem.

4 komentarze:

elsinoe pisze...

Nie odniosę się do merytoryki tekstu, li tylko do ortografii. Sugeruję zapoznanie się z zapisem polskich cudzysłowów („ ”),
które naprawdę różnią sie od angielskojęzycznych (""). OK, lenistwo, lenistwem (bo angielskie na większości klawiatur), ale tekst czytałoby się lepiej, gdyby autor wiedział również jaka jest różnica między cudzysłowem podwójnym, a pojedynczym i mógłby wprowadzić to urozmaicenie do tekstu. Nawet wikipedia o tym wie ;) http://pl.wikipedia.org/wiki/Cudzys%C5%82%C3%B3w Pozdrawiam! Marta Ostajewska

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Szanowna Pani, bardzo dziękuję za uwagi. jakby to powiedzieć...Ja wiem, że Wikipedia wie. To się, mówiąc trochę nazbyt, nazywa licentia poetica. Zważywszy przy tym na fakt, że cytowana autorka nie zrozumiała idei zastosowania tego znaku generalnie, czuję się jakoś tam usprawiedliwiony. Aczkolwiek jasne - nie wolno tolerować lenistwa i niechlujstwa.

Andrzej Biernacki pisze...

Przy okazji, skoro bierze Pan w cudzysłów nazwy własne, co Pan tu stale podkreśla korespondencyjnie traktując jako nienormalną adresatkę posta, to może niech Pan jednak zapisze je (te nazwy własne) zgodnie z zasadami poprawnej polszczyzny, wielką literą.

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Panie Andrzeju, nikogo nie traktuję jako nienormalnego. raczej polemizuję. bardzo dziękuję za światłe uwagi.