niedziela, 30 listopada 2014

Wizyty i inne przyjemności

Mój ostatni, branżowy post wywołał sporo emocji. Jak to branżowy, nawet Andrzej B. - niestrudzony tropiciel spisków i pogromca Wszystkich Potworów Sztuki Współczesnej ujawnił się w charakterze ochroniarza zasad języka polskiego To chwalebne, trzeba dbać o język na wypadek, gdyby miało się coś istotnego do powiedzenia. Martwi mnie trochę moja skłonność do odpowiadania ad vocem, do nadmiaru emocji i zgubna niekiedy niepowściągliwość. Warto uczyć się od Zdzisławka, jest pochopny jedynie w obliczu piłeczki lub innego psa, najczęściej dużego. To drugie to akurat trochę, jak ja. Niezrozumiały mechanizm, ale cóż, emocje potencjalnej walki. A potem się martwię, że reakcje ostre na moje niepohamowanie, właściwie to nawet z pewnym drżeniem oczekuję odpowiedzi. Tak to jest, środowisko niewielkie, wszyscy się prawie znają mniej lub bardziej, co i fajne, i nie. Z radością zresztą obserwuję, że to na tyle ciekawy świat, że co chwila przybywają nowi, młodzi, żądni krwi, splendorów i po prostu działania - ich oddech na plecach to najlepszy napęd i lekarstwo na rutynę. I wcale ich nie znam a oni mnie tez nie, pewnie nawet nie chcą i fajnie. 
         O wyborach nie będzie, choć  polityka nas wszystkich i tak dogania, tak to już jest.
 Wizyta Karoliny Wiktor z książką, porozmawialiśmy sobie, było chyba ciekawie, mam nadzieję, bo nigdy nie jestem obiektywny. Tylko psa Dropsa, z którym przyjechała nie zdążyłem sfotografować, bo trzeba go było od Zdzisława odseparować. Potem rozmowy i nawet brak wspominek, co jakoś lubię, trzeba żyć do przodu. 
Tu sobie już siedzimy z Olą i Weroniką, bardzo głośno grają na scenie, w miejscu, gdzie nigdy nie miałem pójść, więc nie gadamy.



       













 I jeszcze jedna wizyta, związana z powyższą, Iza, Józek i Józefina. Piękny rysunek rodzinny w realiach biura galerii. Bardzo miła niespodzianka!


















I jeszcze Zdziś, ciemne zdjęcie, bo już wieczór.





Brak komentarzy: