sobota, 19 kwietnia 2014

Zamierzenie śmieszny

Na (jak mawia Wojciech Wilczyk) Szczujni naczytałem się o sobie za wszystkie czasy. Właściwie to jest nawet interesujące uczucie, być obiektem zainteresowania, jeśli nawet to jest zainteresowanie frustratów i smutnych samojebców, marzących tylko o tym, by komuś spadły gatki, albo się potknął, rozchorował lub nawet spektakularnie umarł. Tak naprawdę trudno zrozumieć losy świata, gdy się samemu na sobie nie poczuło oślizgłego zainteresowania zawistnika. Nawet też trudno zrozumieć, o co ta zawiść? Że w ogóle chodzę po tym świecie? No chyba, że jest to pretensja o niepokazywanie ich paskudnych obraziczków, które uważają za wcielenie geniuszu na miarę Leonarda a może nawet Francisa. Mam przy tym niemiłe wrażenie, że pod tymi wszystkimi nickami i anonimami kryją się osoby mi znane, czasem nawet nieźle. Być może niekiedy osobiście. Nie będzie tu dywagacji o kwestii anonimowości w Sieci. Już wszystko o tym wiemy. Sam zarzuciłem to już dawno, ale rozumiem, że czasem jest niezbędne. Gdy faktycznie w grę wchodzą duże pieniądze, przestępstwa albo niemożność walki w inny sposób, ze złem.  Zabawne tylko, kiedy wydaje się być niezbędne w sprawach tak nieważnych, jak ja. Czego wy się boicie właściwie? A przyłóżcie mi z otwartą przyłbicą, może to nawet bardziej zaboli? Myślicie, że może mścił się będę albo odgrywał jakoś, nie wiem jak, bo trudno mi wejść w umysłowości Waszego typu...Co ja mogę komuś zrobić? Naprawdę wydaje się komukolwiek, że ja mam jakąś władzę, że stosuję przemoc, nawet symboliczną? No tak, jakoś tam nieco stosuję, gdy widzę coś słabego, głupiego, wtórnego, nieszczerego. OK, zaraz zapytacie anonimowi goście z rożnych dni tygodnia - "A kto ci dał takie prawo, żeby mówić co złe, a co dobre?" No tak, macie rację, Wasza racja to nie moja racja, Wasze obraziczki o niczym są dla Was jak objawienia o poranku i ucieleśnienia prawdy Jedynej. Ja wiem. Godzę się. Trochę nie ma wyjścia. Trochę nawet się nie dziwię. Ktoś uczy się pięć lat, potem następne lata szlifuje te umiejętności, może namalować konia, krowę, człowieka, będzie jak żywe i wszystko super. Nawet o czymś. A potem jakiś buc z pieskiem mu mówi, że niekoniecznie, albo program nie obejmuje, albo jakąś inną wymówkę. I mówię to naprawdę szczerze, jeśli taka złość wynika z uzasadnionego przekonania o własnej wartości, to ok, złość się. Tylko nie mów, że czynisz to anonimowo, żeby nie było argumentów ad personam. To takie śmieszne, ty możesz ad personam a ja nie? Nie widzisz problemu?
 Szczerze mówiąc, coraz rzadziej przejmuję się szczuciem i anonimowym obrażaniem. Rusza na chwilę a potem przechodzi, nie dlatego, żem taki cyniczny, tylko, uwierzcie lub nie, jakoś rozumiem to wkurzenie. Nie da się bowiem zapewnić wszystkim dobrego samopoczucia, o ile sami się go nie nauczą. Dopóki będą nosić w sobie zarodźca frustracji i nienawiści, dopóki będzie im i trochę otoczeniu, dokuczał.
 Na początku bardzo się zezłościłem określeniem "niezamierzenie smieszny". Ale natychmiast sam się zdziwiłem swoją złością. Chodzi tylko o przysłówek "niezamierzenie". Otóż, drogi hejterku, ten blog jest w założeniu śmieszny. Ma taki być. Jeśli wygląda, że niezamierzenie, to tylko moja ułomność pisarska, pisarze to bowiem Doris Lessing, Julio Cortazar, Jerzy Pilch albo Joanna Bator, ja tylko mozolnie składam literki, jak Ty czy wielu innych. Wolno mi. Nikt tego nie musi czytać, nikt za to nie płaci. Niech sobie będzie śmieszny.
 Zastanawiam się od kilku dni, o co mi właściwie chodziło w tym Ouarzazat? Czemu byłem tak potwornie wkurzony nie mogąc znaleźć miejsca do parkowania, czemu wrzeszczałem? Czy to był upał, czy przeczucie, ze właśnie zabijam coś najcenniejszego, co miałem w życiu? Nie wierzę w przeczucia, ale jak to wytłumaczyć?
 A teraz, aby podtrzymać wrażeni, że to blog śmieszny i mało ważny, parę zdjęć z wyjazdu do Gdańska, gdzie miałem wykład na ASP, wszystkich moich słuchaczy pozdrawiam i mam nadzieję, że nie uważacie tych dwóch godzin za bezpowrotnie stracone.


Droga na północ:
















Widok z najwyższej kamienicy na Starym Mieście w Gdańsku

















Na plaży - Ginger
















Na Stogach jest pięknie przed sezonem
















a to ze Świebodzina, napis w przejściu podz.
















Bawcie się dobrze, wszyscy.

3 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

Aczkolwiek słowa "szczujnia" używam tylko pisanego z małej litery...

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Trochę ustalmy, że to nazwa własna :)

Wojtek Wilczyk pisze...

OK. Niech tak będzie. Zdarzało mi się też tak nazywać portal braci Karnowskich. W takim razie znajdę dla nich jakiś synonim ;))