czwartek, 13 lutego 2014

Absolutna bezsilność jako element stały

Dzień z takich, że wszystkie czynności wymagają wzmożonego wysiłku, może przez słońce, które zaburza percepcję, może przez przeczucie wiosny w związku z tym. Wieczorem straszliwe  męki imprezy przyznania pewnych  nagród kulturalnych, wygrane są tu niestety tylko media, które je przyznają. I oczywiście polityka rozumiana jako partyjność, choć i tak na szczęście a może i nieszczęście żadnych posłów, senatorów, nie mówiąc już o radnych, których kocham i szanuję oczywiście. Kultura nie jest tematem ciągle. Nie da się za bardzo na niej ujechać do władzy. Można się nią odrobinkę podeprzeć, ale do niczego poważnego się nie nadaje. Jest kwiatkiem do kosmatego kożucha ciągle. Im bardziej niejednoznaczna, tym gorzej dla niej. Jeszcze pół biedy jakieś kabarety czy teatr - on zawsze wygrywa. A przynajmniej jakoś ma lepiej, klasyczny potrafi być, słowem przemówi a i muzyką zaczaruje, i scenografia czasem ładna. Czyli wszystko dla wszystkich. I mówić nie trzeba, oceniać, bo cicho siedzieć na sali. Na bankiecie po premierze to już się o sztuce nie mówi raczej.No, albo festiwal jakiś, najlepiej filmowy albo muzyczny. Można otworzyć uroczyście i ktoś sławny przyjedzie, to się z nim zdjęcie sobie zrobi. Ale już, jak ktoś pracuje ciągle, stale i bez fanfar, to ma słabo. Wszyscy się przyzwyczajają, no tak, pracuje, a co ma robić, no po to jest, działa, pewnie nie może inaczej. Ja się nie skarżę, nie o sobie mówię, ja się czuję doceniony i dopieszczony, tak. Ale widzę wokoło siebie ludzi, którym to docenienie potrzebne jest bardzo. Bo pracują naprawdę i dla innych.
 Żadnej zawiści, sam lubię dostawać nagrody, niech wszyscy jakąś dostaną. Życie wprawdzie jest nagrodą samą w sobie wystarczającą, ale też jakaś końcówka banderoli się niekiedy należy. To dla starszych nieco żarcik. Albo jak kto zna pewną piosenkę Jacka Kleyffa.
 Jadą Belingi. No to kończę. Jako bonus Zdziś coś znalazł i się chwali.




Brak komentarzy: