piątek, 13 grudnia 2013

Co ja chcę, czy ja chcę

Wir wystawy i mnóstwo problemów. Załoga staje na głowie, wystawa będzie świetna, nie wchodzę w szczegóły, bo te zostawiam recenzentom. Joanka robi nam wystawę z ważnym udziałem Kantora przed Rokiem Kantora. Nienawidzę "roków". Choć zdaje się, niedługo będę próbował w jednym brać udział.
  Zaniedbałem to pisanie, ale jego terapeutyczna siła nie jest aż tak ważna, kiedy jestem trochę bardziej, niż zawsze wyprostowany i pewny siebie. Nie ugnę się przed żadnym ciosem losu, będę stał prosto i nie schylę się pod ciężarem. Taki trochę patetyczny ton mi się przyplątał, ale jakoś tak się własnie czuję, choć właściwie bez przyczyny. Zdziś patrzy na mnie z koszyka z lekkim pobłażaniem, on wie, czym kończy się nadmiar patosu.
 Chciałbym Wam coś mądrego i pocieszającego, wychodzą mi jedynie jakieś mało znaczące parapsalmiczne teksty. Zmęczenie końca roku, które jest wypaleniem zwojów, daje znać o sobie. Widziałem w końcu Idę 
i podobała mi się, choć nie napisze tu, dlaczego. Kto ma wiedzieć, czemu, ten już wie.
W Obiegu przypomnienie prac realizowanych wspólnie z innymi artystami przez Włodzimierza Borowskiego. Niezwykły, wielki artysta, którego uważne przypominanie jest tak istotne dla naszej wiedzy o polskiej sztuce. Za co dla Pawła Polita i piszącego o tym Grzegorza Borkowskiego wielkie moje ukłony z daleka.
 Bylem też na promocji książki ks. Andrzeja Draguły Bluźnierstwo, ale to temat na inne opowiadanie. Następnym razem.

2 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

Jak to i żadnych wspomnień o braku Teleranka? ;))

Zwykły dyrektor galerii pisze...

No jakoś brak...