poniedziałek, 16 grudnia 2013

Poczucie obciachu i rozważania o braku teleranka

Wojtek Wilczyk słusznie zwrócił mi uwagę, że nie wspominałem braku teleranka w ostatnim poście, choć przecież należę do pokolenia, które powinno. No tak, pamiętam to doskonale, mama trochę z rana popłakiwała, że chyba wojna. Narzeczona mieszkała blisko, więc zaraz pobiegłem, poszliśmy na miasto patrzeć, co się dzieje. Smętny SKOT stał koło Regionu na Al. Niepodległości. Dopiero potem się dowiedziałem, że Halinka Korczowska, która tam była wtedy sekretarką, wyniosła rano pod nosem esbeków maszynę do pisania. Dzielna zawsze, jak wielu innych ludzi, którzy wtedy byli bardzo dzielni a potem historia o nich zapomniała.Ale tak to już jest z historią, pamięcią i zapominaniem. Kiedyś pewnie jeszcze o tym trochę napiszę, tamten dzień skończył się pewnie całkiem zwyczajnie, nie było nic do roboty poza gadaniem. Znajomi gdzieś się podziali, było pewnie też trochę wódki i niepewność, jak się to wszystko potoczy. Nie dokonałem żadnego bohaterskiego czynu.
 Czytam sobie na FB czasem różne wynurzenia i odnoszę wrażenie, że nic tak nie sprzyja zanikowi poczucia obciachu, jak właśnie to miejsce. Ten zanik przybiera czasami epickie formy, jak u pewnej krytyczki, która robi wszystko, by zapewnić odbiorcom mnóstwo uciechy. Nie rozumie, co czyta, jeśli rozumie, to wyciąga fałszywe wnioski, ma się za centrum świata, punkt odniesienia, alfę i omegę. Niezwykłe, jak u, wydawało by się poważnej osoby, zanikło poczucie śmieszności, nieadekwatności i po prostu niestosowności. Stary Marshall miał świętą rację - medium jest przekazem, w tym wypadku używanym kompletnie bez kompetencji. No, ale nie ona jedna.
 W ramach ogólnej martyrologii - Zdziś w kagańcu.


Brak komentarzy: