niedziela, 18 sierpnia 2013

Przeszłość- instrukcja obsługi

Dziwnie jest z tą przeszłością i dla wielu ludzi kłopot to okropny. Mam  znajomych, którzy zmieniając swój życiowy status na różnych polach, postanawiają gwałtownie odciąć się od niej, wypierając wszystko, co jeszcze tak niedawno było dla nich ważne. Tak pewnie jest łatwiej. Nie trzeba się męczyć z ciągłym przypominaniem spraw przebrzmiałych, drgnięć zatrzymanych, emocji wygasłych. Albo jeśli niewygasłych, tym bardziej męczących. Jasne, to zrozumiałe, choć mówiąc szczerze, nie bardzo umiem to rozgryźć jako postawę.
Starałem się raczej zachowywać z przeszłości to, co było dobre i twórcze. Nie licząc jakichś ekstremów przeważnie jest tak, że sprawy miłe i niemiłe przeplatają się bez przerwy. Największą może życiową umiejętnością jest zastosowanie wiedzy o tej pulsacji.
Kiedy już zamyka się jakiś rozdział, niektórzy zapominają wszystko, co się wcześniej wydarzyło. Że złego, rozumiem, o dobrym jakoś chyba jednak dobrze jest pamiętać. Skłamałem w tytule o instrukcji obsługi. Nie mam jej niestety, to tylko moja, infantylna może, chęć zatrzymania wspomnień jako czegoś już nienaruszalnego. Kiedy się coś skończyło, przynajmniej wspomnienia warto zachować, umieć je mieć.
A może się mylę, może to odcięcie jest zdrowsze i lepsze, pozwala na bezobciążeniowe budowanie nowych relacji, nowych sytuacji. Jedzie się wtedy do dalekiego miasta i udaje, że nigdy się tu nie było :) Albo poznaje kogoś na nowo, nie dając mu do zrozumienia, że już kilka razy się spotykaliście. Można tak, jest to zabawne i nawet w jakiś sposób radosne. Może racja. Gra w życie, zabawa w relacje. Nie piszę tego ironicznie, myślę raczej, że faktycznie może to być jakaś strategia w zderzeniu z nieprzyjemnościami świata.
Proszę o wybaczenie za snucie niefachowych dywagacji. W nagrodę w następnym odcinku historia z przeszłości, bardzo konkretna i choć niepouczająca, to miła.

Brak komentarzy: