czwartek, 22 sierpnia 2013

Johnny Cash once more a także Zdziś przed wieczorem i John Porter.

Obiecuję, że już niedługo skończę z tym nieszczęsnym międleniem przeszłości. Zostanie za mgłą, czy może raczej sfumato :) słodkiego wspomnienia, na zawsze. W niezmienionej formie zastygnie i pozostanie taka sama. I tak właśnie ją sobie zmumifikuję.
 Jednakowoż kwestia Johnny Casha pozostaje otwarta a moje z Nim kontakty to mieszanka koszmaru i zachwytu, oczywiście z przewagą tego ostatniego. Zawsze, od dzieciństwa, pierwotną, bazową, można rzec, śmiertelną nienawiścią darzyłem muzykę country. Jej wielkim propagatorem w Polsce był w Trójce Korneliusz Pacuda a jego głos powodował u mnie odruch natychmiastowego wyłączenia radia.
 Już na studiach wybrałem się na koncert Johna Portera, który oczywiście nie jest muzykiem country.
Dla młodszych - nie zaczął kariery w Polsce od Anity Lipnickiej :)

http://www.youtube.com/watch?v=MuZGtLi2Mr8

Obrazek w jutubowym okienku to okładka płyty zaprojektowana przez Janusza Duckiego, jednego z pierwszych prawdziwych artystów, których poznałem lepiej. A ten kawałek to mój ulubiony Porterowy utwór. Nawet go chyba trochę grałem :) A przynajmniej pierwszą zwrotkę i refren.
To dygresja - koncert JP prowadził właśnie Korneliusz Pacuda. Już nie pamiętam z kim wrzeszczałem, ale w duecie dawaliśmy wyraz swojej niechęci do pana KP, radząc mu dość nieparlamentarnym słownictwem opuszczenie sceny i uwolnienie jej dla Portera. Taki byłem, drodzy moi, niekiedy jednak paskudny. Miałem wtedy 18 lat albo 19, zdarza się. A  płyta "Helikopters"  Porter Band robi wrażenie do dziś, jak ktoś oczywiście lubi rokendrola.
 Ale wracam do Casha. Nagrywałem wtedy audycje z trójki na szpulowym magnetofonie i już zupełnie nie wiem czemu, nagrałem kilka piosenek Casha, zapamiętałem Streets of Laredo. To chyba była ta wersja, przyznacie że koszmarna:

http://www.youtube.com/watch?v=_1qfIPXjGn4

Pamiętam też z telewizji koncert w Sopocie w '87. Jakoś nie mogłem. Może już wtedy trochę więcej wiedziałem, w końcu byłem po Nashville Altmana, filmie który wiele tłumaczy. Ale i tak nie mogłem.
Dopiero w 2006 wszystko się zmieniło, upadło i przekręciło. Dostałem 5 pierwszych Americanów, od niemieckiego malarza Matthiasa Kantera, który brał udział w wystawie PolenJob w BWA.
Jeśli istnieje jakiś zestaw coverowych nagrań, najlepszych ze wszystkich to jest to właśnie to. Jasne, nie tylko tam są czyjeś kawałki, jego też, ale wszystko jest tak zaśpiewane i zaaranżowane (genialny tak!Rick Rubin rzecz jasna, jeśli może być genialny ktoś z takim imidżem :)), że nie wiedziałem za pierwszym razem, gdzie jestem.
A potem słuchałem tych wszystkich płyt w samochodzie, wciąż i wciąż, z Nią i bez Niej, na wszystkich trasach, przez 600 km i z pracy do domu, śpiewałem je po drodze na cały głos i Hurt zawsze rozrywało mi serce i Rowboat kołysało całym samochodem a przy When the Man Comes Around Zdziś zawsze cichutko wył. i jeszcze Delia's gone i T for Thelma i nie wiem sam, mógłbym tak bez końca, śpiewałem je
drugim głosem, unisono, czasem nie znając do końca tekstu, zawsze w tym samym miejscu zaczynając albo przerywając. Co mnie samego  nawet czasem złościło. Zamiast się po prostu nauczyć całości. Każda z tych płyt działa już tylko do 4-5 kawałka i tak wytrzymały bardzo długo. Są też w jakimś sensie symbolem mojej inercji w zachowaniach, gustach i przyzwyczajeniach. Ale będę ich słuchał już zawsze. Zazdrościł mu miłości do June Carter i tej starczej mocy, która odchodzenie czyniła jakimś nieprawdopodobnym świętem, namaszczeniem do  nieśmiertelności. Jak już Słońce spali Ziemię, kiedyś tam, to będą ostatnie słyszalne dźwięki.
Np. to:
http://www.youtube.com/watch?v=4MNL9pHrbss

Zdziś na dziś jest parkowy, tym razem pomagał zwijać instalację Oli
http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,14458804,Ola_Kubiak__Zmieniajmy_park_Tysiaclecia_bez__betonowania_.html















2 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

"Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa"... ;))

Zwykły dyrektor galerii pisze...

A przynajmniej w jakimś sensie. Jak miło, że czytasz. I pozdrawiam.