wtorek, 10 września 2013

It's easy to remember and so hard to forget,

jak mawia klasyk (w tym wypadku Lorenz Hart, autor także Blue Moon i My Funny Valentine - wyobrażacie sobie napisać takie piosenki!, tu z Richardem Rodgersem). Nie będzie aluzji ani smętnych wyznań. Tak mi się napisało po prostu. Pisanie piosenek jest w ogóle jakąś jednak magią, pomyślcie sobie o KSP i o tym, ile tego zrobili. Absolutnie niewiarygodne.
Reisefieber przed lotem do Stambułu. Biennale zapowiada się świetnie, bardzo dużo imprez towarzyszących, nie do przerobienia, ale starać się trzeba. Mój pierwszy raz cztery lata temu zdarzył się akurat w trakcie ramadanu. To jest świeckie państwo, ale czuło się jednak pewne napięcie, zwłaszcza jak się połapaliśmy, że turyści turystami, ale jakby trochę jednak dziwnie. Spotkałem tam wtedy Monikę i Magdę i poza sztuką było bardzo miło, towarzysko i przechadzkowo.
Teraz mam nadzieję na ciężką pracę intelektualną i wystawę ciekawego młodego artysty w 2015. Gdybyście mieli zazdraszczać, to jadę do roboty i to wcale nie jest żart. Spróbuje to opisać, choć nie obiecuję, że od razu.
 Zdziś oddany, nie wyglądał na przejętego, z czego się cieszę. Trochę się rozstajemy często ostatnio, dlatego po powrocie nie spuszcza mnie z oka, włazi do łóżka i wyłazi dopiero rano. Taki to jest piesek nieco neurotyczny.
Tu pod szafkami u Marty i Michała, gdzie z daleka słychać było odgłosy żużla. Mało widać, no bo było widać niewiele:














Ostatni kwartał roku zapowiada się w galerii jako wielki powrót do przeszłości. W tym roku mija 50 lat od pierwszego Złotego Grona. Mam nadzieję, że się uda ten fakt wprowadzić do zbiorowej świadomości, przynajmniej lokalnej. Na razie niespodzianka, ale będzie dużo ciekawych zdarzeń, co tu publicznie obiecuję. Do jutra, niedługo znów on the road.

No i jeszcze bonus, może najlepsza wersja tego utworu:
http://www.youtube.com/watch?v=Mmrpb8aQFQY

Brak komentarzy: