sobota, 21 września 2013

Różowe mopsy, konkurs z nagrodą i ulga spokojnego wybaczania

Ty moje pióro drewniane, nieumiejętne i oporne. Czy raczej – klawiaturo twarda i ciągle
z wyprzedzające r albo ą zamiast a bez ustanku. Przyszedł mi do głowy esej o różnicy pokoleniowej a było to w dworcowym Cofee Heaven (reklama?) i już prawie był sformułowany gdy spostrzegłem, że przy stoliku obok, na stojąco, w wyraźnym pośpiechu pije kawę Monika Sz., z którą parę dni temu piliśmy herbatę w Istambule. I było to jak zawsze treściwe, choć tym razem krótkie spotkanie. Przypomniało mi się zaraz potem, że powinienem jeszcze opisać rozmowę o Biennale, którą na bieżąco prowadziliśmy w I. Monika jak zawsze celnie zauważyła, że to, co ja nazywałem radykalizmem, jest jednak radykalizmem zmiękczonym, chociażby przez fakt, że wiele prac było już na innych wystawach, nawet w podobnych a przynajmniej zbliżonych konfiguracjach. Nie było też właściwie prac ze wschodniej i środkowej Europy, które mogły by być na poważnie radykalne. To prawda, jakoś dałem się uwieść (jak zwykle) kuratorskim sztuczkom, choć podtrzymuję swoje poprzednie słowa o tych pracach, które opisywałem. Kilka z nich chętnie pokazałbym u siebie i właśnie nad tym pracuję. W końcu po to są binole, jak to się mawiało w Elblągu, żeby poznawać nowe rzeczy.
Odprowadzałem Misię do pracy (moja mała Lady Day śpiewa wieczorami w podejrzanych lokalach) idąc a potem wracając ulicą dziewicy bohater. I czego ja właściwie chcę, myślałem sobie, zrobię ten potlacz, rozdam i wyrzucę wszystko i potem już będzie zamknięte, niepamięć, niebyłość, spokój. O co mi właściwie chodzi jeszcze, sam zbroiłem, nikomu nic do tego, to ja tu rządzę, ja zniszczyłem, ja ponoszę konsekwencje. Nikt więcej nie powinien przez to cierpieć i nawet się martwić. Nikt. Szczęścia dla wszystkich i niech nikt nie odejdzie skrzywdzony, jak brzmi przecudowna pointa jednej z moich ulubionych książek. Kto zgadnie, jaki ulubiony film powstał na podstawie tej książki, dostanie cenny przedmiot w ramach potlaczu. Na poważnie, proszę o wpisy, tym chytrym sposobem.
No może tylko piesek cierpi, ale on będzie teraz ćwiczył bieganie z rowerem i to mu na pewno dobrze zrobi na smutki.
A esej miał być o kwestiach pokoleniowych i że poetyka różowego roweru, kawy pitej z kubka na ulicy i mopsoidalnych psów, przedstawiona na muralu kawiarnianym jest czymś bardzo ciekawym do analizy kwestii różnic wiekowych dziś. 














Czy efektywność tej estetyki polega na łatwości przyswojenia? Czy ta różowość jest Gemutlichkeit czy raczej jednak Bańdowo-Pinińska? Czy to w ogóle jest na poważnie, te ich brody, mówienie Bourdiem i żoliborski sznyt? Do łez rozbawił mnie ostatnio tekst o prawicowych h. (nie przejdzie mi tu nigdy to słowo przez palce), ich teksty i jakaś taka nieostrość, jakbym nie mógł ich zobaczyć inaczej, niż rozmazanych.
Nie wierzę w mądrość dojrzałości tak jak w siłę młodości, to nie są zjawiska do zmasowienia, że tu stworzę sobie neologizm.
Ale też widziałem i widzę z bliska fascynację życiem innym zupełnie, niż moje. Potrafiłem ją i potrafię zrozumieć, ale nie umiem orzec do końca, skąd jej siła. Kupiłem sobie dziś zresztą obowiązującą kurteczkę półpuchową w znanej sieciówce. Dobrze wiedziałem, gdzie, jaką, dobrze wiedziałem, jak kupować, świetnie wytresowany, w umiejętnej rozmowie z przemiłym sprzedawcą.
Konwersy też miałem, tylko w plecaku.
Upraszczając - to jest miłe i łatwe, jak się ma za co. Wszyscy są młodzi, ładni, tolerancyjni dla inności, wiedzą kto to Żiżek, Sontag i Bownik. Lubią podobne, choć na szczęście jest dużo i coraz więcej do lubienia. Jak ich też lubię, żegluję po tych samych wodach, choć coraz wolniej, w nie całkiem tę samą stronę, wciągają mnie wiry, liny się plączą i wanty nie podniesione na czas.
Trochę to wszystko jest jednak jak ożywiona wizualizacja. I jest to właściwie sprzężenie zwrotne – wizualizacja wygląda jak życie i na odwrót. Sam w tym uczestniczę, biorąc niekiedy wykreowane za prawdziwe. Ubierając trampki i wąskie spodnie, by załapać się do biegu – ucieczki przed upływem lat. Nawet jeśli się nie uda, to są wygodne rzeczy. Ale przez powszechność tak łatwe do wyrzucenia, gdy już przyjdzie ich czas. Na razie mi pozwólcie.

Konkurs jest łatwy, ale dam Wam szansę - trwa tydzień a nagroda będzie miła.

2 komentarze:

bardzo pisze...

książka "Piknik na skraju drogi" i film "Stalker" ...szczęście dla wszystkich, za darmo! lubię :-)

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Nie ma za darmo, proszę się odezwać na privie na Fejsbuku :)