Daryna zaprowadziła nas do koledżu, w którym pracuje. To taka podstawówka z liceum w zakresie sztuk czystych i użytkowych. XIX-wieczny budynek i trochę podobne myślenie o nauczaniu sztuki. Ale też pewnie tak trochę musi być, z różnych względów. Zobaczcie zdjęcia, choć mam więcej dużo.
Na warsztatach poznaliśmy Arinę, młodą kuratorkę niezależną, Rosjankę od 6 lat mieszkającą w Ukrainie. Jest szalona, ale niewykluczone, że za nie tak długo będzie kuratorką kolejnego Kassel.
A na pewno ukraińskiego pawilonu w Wenecji, choć pewnie wolałaby rosyjskiego. 0 autorytetów, dezynwoltura, szybkie reagowanie, znajomości - wszystkie cechy jakie powinna mieć kuratorka.
Pozywiom uwidim, jak się nie tylko tu mówi.
A oto kilka ilustracji z dnia dzisiejszego:
Warsztaty prowadzi Ania, ja dokumentuję:
Kolejny zestaw ppoż, tym razem szkolny. Uwierzcie mi, u nas też takie były:
Po drodze do Koledżu, piękna radziecka hala sportowa:
A to już pracownia ceramiki ściennej, oczarowani byliśmy:
A to metaloplastyka w dużych ilościach:
Wizyta w muzeum szkoły:
A tu absolutnie imponująca pracownia tkacka z licznymi krosnami:
A to obraz, który Daryna popełniła w 9 klasie:
A to prawdziwa gazetka szkolna:
Naturalne pigmenty w pracowni konserwacji ikon:
A to pracownia:
No i tego akcentu nie mogło tu zabraknąć. To tylko tablica, ale jednak nie do końca.
A to widok z okna, to wielkie to apartamentowiec, to mniejsze to kawałek lokalnej akademii.
Lekcja rosyjskiego - nie znałem tego - tytuł sztuki Wszystko na odwrót:
A to kwas, na którym tu jadę. Bardzo lubię:
Na dobranoc miła optymistyczna pieśń, w sam razem na chłodny wieczór, przywraca wiarę w ludzi i koi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz