czwartek, 14 listopada 2013

Dlaczego Marcin Meller jest szkodliwszy niż modlący z ZUJa.

To pewnie bardzo niefajne mówić tak o kimś. Zdaję sobie z tego sprawę. Nawet macierzyste pismo MM pyta na okładce "Skąd w Polakach tyle agresji". No chyba właśnie z powodu panoszącej się, niczym nie skrępowanej głupoty. Nie powinienem o kimkolwiek pisać, że jest głupkiem i bęcwałem. W obliczu jednak potencjalnej siły jego przemocy symbolicznej (nakład, prestiż pisma), nie mogę się powstrzymać. Przepraszam Pana, Panie Meller, ale jakoś jednak nie będę już tego poprawiał.

Marcin Meller jest szkodliwym. Głupkiem i rzadkim bęcwałem. Jest mi wstyd, że ktoś taki w moim kraju może być dziennikarzem. Wyznaczać standardy myślenia. Świadomie miotam tu inwektywy, biorąc pod uwagę nawet konsekwencje prawne. Dobra, wykasowałem to, co napisałem tu wcześniej, były to okropne wyzwiska, jednak nie wypada. Jestem zwyczajnie i naprawdę wściekły po przeczytaniu felietonu MM w Newsweeku. Nawet nie tyle na samo meritum - jest to bowiem kalka z tego typu artykułów, popełnianych w latach 90-tych przez Ziemkiewicza, Warzechę, Łysiaka, Michalskiego (no ten to chociaż się pokajał za to), Wencla, Paliwodę etc. etc. Znam tę retorykę - w skrócie - też bym tak potrafił, z kumplami wymyślaliśmy lepsze wice, krytycy wygadują głupoty, a gdyby tak to zrobić w Mekce albo Jerozolimie. Jak zwykle, prymitywne argumenty np. ad Allahum, zupełne niezrozumienie kontekstu, brak wiedzy absolutnie podstawowej, nie mówiąc już o niechęci do jakiejkolwiek refleksji  intelektualnej. Nieumiejętność myślenia na poziomie licealnym. No i - brak pointy. W felietonie. Bo gdyby użyć argumentu - prawo felietonu, to nawet nie jest felieton. To jest pokaz głupoty, to jednak dwie różne kwestie.
 Uważam, że Marcin Meller jest w polskiej kulturze dużo większym szkodnikiem, niż modlący z ZUJa a kto wie, czy nie i podpalacze tęczy razem wzięci. Oczywiście niczego nie podpali ani nikogo nie uderzy. Jest jednak medialnym autorytetem, zbudowanym oczywiście na fakcie, że jest, bo występuje w mediach, ba, pisze książki i felietony do opiniotwórczego tygodnika. Są ludzie, którzy tylko z tego powodu będą uważać, że co powie, to i racja. I w ten sposób człowiek, którego mózg zjadły fale telewizyjne staje się po raz kolejny (i nie on jeden zresztą) usprawiedliwieniem dla tych wszystkich, którym się nie chciało. Pomyśleć, zastanowić się, próbować wejść w dialog. Usprawiedliwieniem postawy kpiny z tego, czego się nie rozumie. Co nie dociera do niewyćwiczonego w myśleniu umysłu. W tym sensie jego działanie jest gorsze, niż modły w Zamku Ujazdowskim. Tamci ludzie po prostu z założenia nie wchodzą w dialog, mają swoje ugruntowane przekonania, myślę, że wierzą, że czynią dobro. Nie solidaryzuję się z nimi, ale jestem w stanie zrozumieć ich motywacje. Meller miota race humoru i satyry, studenckie żarty i dowcipy ot tak sobie, nie starając się nawet zrozumieć, o czym pisze. Powiecie, jego felietonowe prawo i pewnie będziecie mieli rację. Ja jednak czytałem inne artykuły z Newsweeka przez pryzmat tego tekstu i nie wiedziałem, czy coś tu jest na pewno takie, jak się wydaje. Jasne, pismo dla aspirującej klasy średniej musi być różnorodne, jakoś jednak tak się zastanawiam, czy musi uczyć postawy z gruntu głupiej, opartej na bezrefleksyjnym oglądzie rzeczywistości, pozbawionym jakiejkolwiek nawet finezji. Gdybyż to była chociaż krytyka z JAKICHŚ pozycji. To jest niestety jedynie bluzg z pozycji telewizyjnego prezentera, o którym nie wiemy nawet czy mówi od siebie, czy jednak z promptera.

4 komentarze:

Wojtek Wilczyk pisze...

Meller jako (były) redaktor naczelny rozbieranego pisma, na pewno wzbudziłby gwałtowne reakcje np. islamskich ortodoksów...

Co za pajac :-P

Jakub pisze...

Dlaczego broni Pan tej pracy? I co niby jest w niej godnego obrony? Bardzo mnie ciekawi jakich można użyć argumentów...

Zwykły dyrektor galerii pisze...

Panie Jakubie, nie będę się zasłaniał autorytetem, ale warto przeczytać to http://www.dwutygodnik.com/artykul/4854-adoracja-chrystusa.html
Natomiast zawsze będę bronił wolności wypowiedzi artystycznej, zwłaszcza przed ignorancją i głupotą. Jak słusznie zauważył Wojtek w komentarzu powyżej, obszar głównych zainteresowań MM jest w obszarze, którego w żaden sposób nie zaakceptowaliby przywoływani przez niego za wzór ortodoksi. Zarówno islamscy jak judaistyczni. Ja widzę w tej pracy adorację, tam nie ma żadnego "ocierania się jajami", jak to był łaskaw nazwać Pan M. Tam jest jak to widzę, chęć fizycznego kontaktu z Bogiem, poprzez wizerunek oczywiście. Oglądałem ten film wiele razy od początku do końca. Tam nie obscenicznych gestów (jakkolwiek byśmy nie rozumieli obsceniczności), tam jest nagie ciało i jego kontakt z krucyfiksem. Chrustus w niektórych pzredstawieniach Meki Pańskiej jest nagi. Peryzonium to dodatek faryzeuszy :) A bronić przed głupkami trzeba się zawsze.

Wojtek Wilczyk pisze...

Przy Anicie Gargas Marcin Meller jest jednak cieniasem...
http://niezalezna.pl/48366-prostackie-lewitacje