Jest w jakimś sensie dobrze. Późny wieczór (znowu to poczucie obciachu i banalności) sprzyja lekkiemu zatrzymaniu w biegu nie wiadomo dokąd. Powinienem się zastanowić nad celem. Ha ha. Zaraz napiszę podręcznik do egzystencji, np. "Przez cel do szczęścia i pieniędzy" albo "Wyceluj własne życie" albo
coś równie zabawnego. Jak widzicie, nie zawsze powinno się pisać.
Samotność ma mnóstwo dobrych stron, choć nie chciałbym być, jak ci znani mi faceci, którzy nie są samotni z wyboru, a z konieczności. Widać po nich, że nie chcą być sami, rozglądają się nerwowo w poszukiwaniu ostatnich może okazji, ale to już tylko ruchy pozorne. Zapadli się w tę samotność i nic tego nie zmieni.
Jeszcze nie wiem, jak nie pokazywać po sobie, że mi zależy. Pewnie trzeba długo ćwiczyć.
Słucham Jimi Tenora, dla uspokojenia, nie pamiętam, kiedy ostatnio to robiłem. Znów nie umiem opisać muzyki, choć może akurat ona nie do opisywania jest. Prawie 15 lat temu ta płyta. Zapomniałem, że była.
Co to właściwie kogo obchodzi, uprzejmie Was wszystkich przepraszam za nocne mamrotanie.
Przyszedł mi do głowy pierwszy wers wiersza, ale jak przyszedł, tak uciekł. Zdziś śpi, ale pewnie jeszcze muszę z nim wyjść. Bardzo uważam, żeby nie mówić do niego, jak kiedyś, bo to nie jest mój sposób mówienia. Próbuję się odzwyczajać od wdrukowanych właściwie tekstów i sposobów i bardzo powoli, ale wychodzi. Dlatego wolałbym go nazywać Żulikiem, ale to chyba za późno już. Zresztą Żulik się jednak źle kojarzy.
A oto obiecane, bądź nie - zdjęcie z kangurem. Podobnie jak moje ostatnie na FB zrobiła Karolina w trakcie naszej zakładowej, z Romualdem również, wycieczki do Parku Krasnala. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz