sobota, 9 listopada 2013

Jakoś czasem cisza jest dobra

Po wernisażu. Wszyscy chyba zadowoleni. Bardzo wiele osób. Starsi artyści, młodsi artyści, studenci. Święto. Wszystko zadziałało. Wszyscy dobrze wykonali swoją pracę. W takich momentach mam wrażenie bycia na właściwym miejscu. Słodkie i tak rzadkie właściwie. Dobrze jest mieć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy dla innych. Jakoś nie potrafię tego wypowiedzieć wszystkiego. W trakcie wernisażu też za bardzo nie potrafiłem, myliło mi się, gadałem niezbyt przytomnie, to jednak, pomyślcie, poważna sprawa, odtworzenie pracy sprzed 46 lat. Wszystko inne, technologie, możliwości, świat dookoła. Jakoś jednak wydawało się, że równie dobrze mogłaby być całkiem niedawna. Nie jestem obiektywny, to jednak dla mnie przede wszystkim maszyna czasu, wioząca do przeszłości, którą nawet trochę pamiętam a jednocześnie jest tak daleka. Zastanawiałem się kiedyś, kiedy pierwszy raz byłem w BWA. To jest bardzo dziwne, ale to musiało być jakoś dopiero w liceum. Przy okazji wykładów do Olimpiady Artystycznej chyba. A przecież chodząc do szkoły muzycznej, miałem zajęcia dom w dom. I nic nie pamiętam, jakby tego budynku obok nie było. To jednak dziwne, bardzo. W końcu jednak, kiedy tu wylądowałem, to z niewielką 3 letnią przerwą, rezyduję już 30 lat prawie. W przyszłym roku będzie rocznica w styczniu. Może urządzimy jakąś huczną zabawę?
 W poście dotyczącym ojca obiecałem parę zdjęć. Są osobiste, nie musicie ich powiększać, właściwie umieszczam je tu dla siebie, żeby co jakiś czas do nich łatwo wracać. Na tym oderwanym kawałku byłabyż mityczna rosyjska żona? To na Krymie, 55 rok, ojciec 3 od lewej.


















Tu już z Sulechowa, klasa taty w liceum.























Tu dyplomowy portret.
























A tu ja w środku pomiędzy rodzicami na Głodówce w Tatrach.

















Taki to album rodzinny sobie zrobiłem. Wybaczcie nudy, ale bywam sentymentalny. Ale jest postęp, nie płaczę już przy I cover the waterfront.

Na chwilę do Warszawy, kilka spotkań i wystawy, których nie widziałem. A potem test sensu, prawdy
przeczuć. Boję się go, jak egzaminu z samego siebie.

Brak komentarzy: