W Warszawie dużo sztuki, nareszcie na spokojnie Spojrzenia, In God we Trust, Domy srebrne...w Zachęcie a w Zamku British/Polish. Nie będzie prawdziwych recenzji, bo już były. Nie mam powodu sądzić, że opiszę i poddam je wszystkie lepszemu osądowi i opisowi, niż ci, którzy to już zrobili. Drobne refleksje - jednak nie cierpię LaChapella, jeśli może być coś bardziej statycznego w sensie niedynamicznego, to to są właśnie jego fotografie. To samo w sobie nie jest niczym złym, ale mi się kojarzy ze złą szopką. Monidłem. Złym momentem wyboru naciśnięcia spustu migawki. A tak bardzo lubię Serrano, bo tam jest wszystko wtedy, kiedy ma być. No wiem, że nie jestem konkretny. To tylko emocje i odczucia. Po wystawie chodził wielki, łysy pan w koszulce z napisem POLSKA i dziewczynką około siedmioletnią. Z pełną powagą oglądali te wszystkie prace, gdzie duchowość nakładała się na cielesność i byli w tym tak pięknie razem i byli jak wcielenie marzeń wszystkich kuratorów i dyrektorów galerii.
I mogłem też na spokojnie wejść do King Kebaba w Alejach i być tam i tylko może trochę smutno, ale bardziej po prostu byłem. Spokojnie. Przeszłość była śladem fali na piasku. Może pomogła w tym obecność Karoliny i Adama, a może po prostu czas wyrównuje emocje do właściwego poziomu.
Jutro nie wiem co, ale może nowy świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz