Ty moje pióro drewniane, nieumiejętne
i oporne. Czy raczej – klawiaturo twarda i ciągle
z wyprzedzające r albo
ą zamiast a
bez ustanku. Przyszedł mi do
głowy esej o różnicy pokoleniowej a było to w dworcowym Cofee
Heaven (reklama?) i już prawie był sformułowany gdy spostrzegłem,
że przy stoliku obok, na stojąco, w wyraźnym pośpiechu pije kawę
Monika Sz., z którą parę dni
temu piliśmy herbatę w Istambule. I było to jak zawsze treściwe,
choć tym razem krótkie spotkanie. Przypomniało mi się zaraz
potem, że powinienem jeszcze opisać rozmowę o Biennale, którą na
bieżąco prowadziliśmy w I. Monika jak zawsze celnie zauważyła,
że to, co ja nazywałem radykalizmem, jest jednak radykalizmem
zmiękczonym, chociażby przez fakt, że wiele prac było już na
innych wystawach, nawet w podobnych a przynajmniej zbliżonych
konfiguracjach. Nie było też właściwie prac ze wschodniej i
środkowej Europy, które mogły by być na poważnie radykalne. To
prawda, jakoś dałem się uwieść (jak zwykle) kuratorskim
sztuczkom, choć podtrzymuję swoje poprzednie słowa o tych pracach,
które opisywałem. Kilka z nich chętnie pokazałbym u siebie i
właśnie nad tym pracuję. W końcu po to są binole, jak to się
mawiało w Elblągu, żeby poznawać nowe rzeczy.
Odprowadzałem
Misię do pracy (moja mała Lady Day śpiewa wieczorami w
podejrzanych lokalach) idąc a potem wracając ulicą dziewicy bohater. I czego ja właściwie chcę, myślałem sobie, zrobię ten
potlacz, rozdam i wyrzucę wszystko i potem już będzie zamknięte,
niepamięć, niebyłość, spokój. O co mi właściwie chodzi
jeszcze, sam zbroiłem, nikomu nic do tego, to ja tu rządzę, ja
zniszczyłem, ja ponoszę konsekwencje. Nikt więcej nie powinien
przez to cierpieć i nawet się martwić. Nikt. Szczęścia dla
wszystkich i niech nikt nie odejdzie skrzywdzony, jak brzmi
przecudowna pointa jednej z moich ulubionych książek. Kto zgadnie,
jaki ulubiony film powstał na podstawie tej książki, dostanie
cenny przedmiot w ramach potlaczu. Na poważnie, proszę o wpisy, tym
chytrym sposobem.
No może tylko
piesek cierpi, ale on będzie teraz ćwiczył bieganie z rowerem i to
mu na pewno dobrze zrobi na smutki.
A esej miał być
o kwestiach pokoleniowych i że poetyka różowego roweru, kawy pitej
z kubka na ulicy i mopsoidalnych psów, przedstawiona na muralu
kawiarnianym jest czymś bardzo ciekawym do analizy kwestii różnic
wiekowych dziś.
Czy efektywność tej estetyki polega na łatwości
przyswojenia? Czy ta różowość jest Gemutlichkeit czy raczej
jednak Bańdowo-Pinińska? Czy to w ogóle jest na poważnie, te ich
brody, mówienie Bourdiem i żoliborski sznyt? Do łez rozbawił mnie
ostatnio tekst o prawicowych h. (nie przejdzie mi tu nigdy to słowo
przez palce), ich teksty i jakaś taka nieostrość, jakbym nie mógł
ich zobaczyć inaczej, niż rozmazanych.
Nie wierzę w
mądrość dojrzałości tak jak w siłę młodości, to nie są
zjawiska do zmasowienia, że tu stworzę sobie neologizm.
Ale też widziałem
i widzę z bliska fascynację życiem innym zupełnie, niż moje.
Potrafiłem ją i potrafię zrozumieć, ale nie umiem orzec do końca,
skąd jej siła. Kupiłem sobie dziś zresztą obowiązującą
kurteczkę półpuchową w znanej sieciówce. Dobrze wiedziałem,
gdzie, jaką, dobrze wiedziałem, jak kupować, świetnie
wytresowany, w umiejętnej rozmowie z przemiłym sprzedawcą.
Konwersy też
miałem, tylko w plecaku.
Upraszczając - to
jest miłe i łatwe, jak się ma za co. Wszyscy są młodzi, ładni,
tolerancyjni dla inności, wiedzą kto to Żiżek, Sontag i Bownik.
Lubią podobne, choć na szczęście jest dużo i coraz więcej do
lubienia. Jak ich też lubię, żegluję po tych samych wodach, choć
coraz wolniej, w nie całkiem tę samą stronę, wciągają mnie
wiry, liny się plączą i wanty nie podniesione na czas.
Trochę to wszystko
jest jednak jak ożywiona wizualizacja. I jest to właściwie
sprzężenie zwrotne – wizualizacja wygląda jak życie i na
odwrót. Sam w tym uczestniczę, biorąc niekiedy wykreowane za
prawdziwe. Ubierając trampki i wąskie spodnie, by załapać się do
biegu – ucieczki przed upływem lat. Nawet jeśli się nie uda, to
są wygodne rzeczy. Ale przez powszechność tak łatwe do
wyrzucenia, gdy już przyjdzie ich czas. Na razie mi pozwólcie.
Konkurs jest łatwy,
ale dam Wam szansę - trwa tydzień a nagroda będzie miła.
2 komentarze:
książka "Piknik na skraju drogi" i film "Stalker" ...szczęście dla wszystkich, za darmo! lubię :-)
Nie ma za darmo, proszę się odezwać na privie na Fejsbuku :)
Prześlij komentarz