Turystyka kulturalna zawsze wydawała
mi się czymś głupim. Trasy po miejscach przygód bohaterów
książek Stiega Larsona albo poszukiwania domu, w którym mieszkała
Sylvia Plath to najoględniej mówiąc czynności bezsensowne. Co
mianowicie chcemy tam zobaczyć? Zwłaszcza bez znajomości
prawdziwego kontekstu? Na chwilę poczuć się naszymi ulubionymi
postaciami? Wejść w ich skórę poprzez okoliczny pejzaż? Co
właściwie możemy tu zrozumieć? Lepiej odebrać przesłania i sens
utworów? No way, jak się to mówi. Jedyne jest usprawiedliwienie –
wspólnota odbioru i radość bycia razem gdziekolwiek – niech
będzie też w poszukiwaniu Fitzroy Road 23. Dlaczego nie umiemy
doceniać tego, co mamy? Bośmy głupi.
Dygresja – piszę to w pociągu
drogim, jak samolot, ale bez Internetu. No tak, w samolocie też go
nie ma, ale tam przynajmniej wiem, czemu. W dodatku pasażer obok
słucha jakiegoś walca Straussa. Chyba po pobycie w Wiedniu taka
skomplikowana reminiscencja. Dobra, nie jestem lepszy –
postanowiłem zobaczyć Karl - Marx – Hof. Nie będę opisywał, co
to za miejsce, bo zasadniczo TNDW (To Należy Do Wykształcenia). Ten
budynek, czy może raczej gmaszysko, czy raczej może po prostu
wielki dom dla ludzi pracy, był ważnym miejscem zdarzeń w Nocnym
Portierze Liliany Cavani. Był tam miejscem azylu, uwięzienia,
nie przez przypadek chyba główny bohater (choć raczej współgłówny
bohater z główną bohaterką jednak) mieszkał właśnie tam. Nie
podejmuję się tu zrozumieć tropu scenariuszowego, znaczeń może
być wiele, a może po prostu dobrze się filmował. Pamięta się go
z filmu, jest przytłaczający i ze zewnątrz i wewnątrz,
przynajmniej tak go pamiętam. Nie mogę go oglądnąć raz jeszcze,
choć wszystkim polecam.
Dom jest olbrzymi, cały właściwie
mieszkalny, bardzo nieliczne szyldy lekarzy czy prawników. Kilka na
kilkuset metrach. Sklepy z drugiej niż metro strony. I, co
niespodzianka, ogródki działkowe blisko. Mała przestrzeń, ale są.
Jak ja nie potrafię opisywać, jak to się wymyka słowom.
Pamiętałem tylko, że był bardzo konkretny powód bycia tam. Ale
się nie udało.Więcej zdjęć jeszcze będzie, bo mam nadzieję, że zostawiając aparat na łąwce, zabrałem z niego przedtem kartę. Chyba. Niedługo się okaże, a na razie z telefonu.
Na tę czapkę patrzę często.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz