środa, 23 października 2013

Zdziś On the road again

Znów w podróży, właściwie wczorajszy dzień powinienem trochę opisać, bo taki był jakiś niepozorny, może przez to, że cały w pociągu. Ale też, jak dzisiejszy, słoneczny, optymistyczny i prześwietlony na złoto. Tu już się oczywiście zatrzymam w opisach przyrody, choć grafomańska część mojej świadomości lubi wyrwać się na światło dzienne, jako że silna w swej sile.
 Nie mogę też za dużo szczegółów, być może cała ta podróż zostanie opisana w dłuższym tekście. Ale już po drodze z Krakowa do Nowego Sącza podsłuchałem fragment rozmowy, którą prowadziła współpasażerka ze swoim chłopakiem. Nic by tam dziwnego nie było, gdyby nie kilka zadań. "Oh, nie wiem, gdzie jestem, chyba Bobowa, tak. Bo jednak chciała bym dybuka." I tu zadrżałem, jak pewnie wiecie, Bobowa była jednym z najsilniejszych ośrodków chasydyzmu a cadyk z Bobowej ważnym punktem odniesienia. I przebiegły mi przez myśl najróżniejsze domniemania, błyskawicznie, jak to przez myśl - może jej tu wcale nie ma, sama jest niewcielonym dybukiem, a może to na tych terenach normalne, że można sobie zażyczyć dybuka, np. na prezent ślubny. No i w następnym zdaniu usłyszałem, że to jednak miało być "netbuka". Kto dziś chce netbuka? Myślę, że chodziło jednak o dybuka (choć kto by chciał dybuka?!?) Bo przecież pomiędzy Krakowem a Nowym Sączem dybuk jest realny jak drzewa przy drodze.















Wczoraj wieczorem mój hotelowy pan kazał mi czekać godzinę pod domem. Z rozładowaną komórką czułem się jak parias, prosząc cztery osoby po kolei o możliwość zadzwonienia do chwilowego landlorda. Byłem już tak zmęczony a piesek tak ciągle ufny, że nawet się na niego nie złościłem, kiedy się pojawił i z racji braku pokoi w swoim noclegowisku wywiózł gdzieś blisko Starego Sącza, w miejsce zadziwiające jakoś nawet swoją koszmarną nijakością, na tyle opresyjną, że nie będę Wam opowiadał, co tam czułem. Ale poranek był zadośćuczynieniem za cało zło wieczoru. Jasny i tak piękny, że za karę, że nie potraficie go odczuć razem ze mną, zrobię coś, czego tu tak naprawdę nie było. Będę ja. Na huśtawce.









A potem już same przyjemności. Długa rozmowa z Łukaszem Białkowskim w Sokole, zdany test Zdzisia oczywiście i świetny kontakt. Wizyta na wystawie zamyślonej przez Magdę Ujmę Co pozostaje. O wystawie napiszę więcej, jeśli ukaże się zamierzany tekst a jeśli nie, to na pewno tu, jak się przetrawi. Na razie tylko Z. i praca Olafa Brzeskiego.
















Mały spacer po Nowym Sączu, pomnik JP II jako kalmara (znajdźcie sobie w Internecie) i Zdziś w Dunajcu łapkami, bo niczego ten piesek tak nie kocha, jak wody, w każdej postaci.















 A potem przemieszczenie do Tarnowa i tu kolejna wystawa, tym razem wymyślona przez Ewę Łączyńską-Widz i Jadwigę Sawicką. I tu też zmilczeć trochę muszę, bo może trochę więcej w innym tekście. A jak nie, to na pewno tutaj, bo bardzo dobra i rzekłbym, ujmująco radosna. Ewa czekała na dworcu, to tym milsze, że przez 30 lat pracy zawodowej to zawsze ja czekałem na gości. Spacer po wystawie, po parku Strzeleckim i Tarnowie. Absolutnie niezwykł historia z grobowcem Józefa Bema (to u góry to trumna), którego muzułmańskich prochów nie mogła przyjąć święta polska ziemia. Przemiła przechadzka, cudowny przewodnik (dziękuję Ewo jeszcze raz), bardzo dobra wystawa, tylko Zdzisia nie wpuścili do kebabu, no ale to polska norma (choć też kiedyś nie wpuścili nas do Hamburger Bahnhof, ale to zupełnie inna i zabawna historia)















A w międzyczasie wieści z Poznaniu o mianowaniu Piotra Bernatowicza na dyrektora Arsenału. Piotr deklarował tu http://www.obieg.pl/fokus/23659 swoją niechęć do lewackich mianowań bez konkursu - jak się okazuje kwestia formy nie jest ważna, gdy dotyczy nas bezpośrednio. Ale ja nie jestem przeciwko - zobaczymy, na ile profesjonalnie potrafi zbalansować swoje idee z powinnościami służby społeczeństwu. I świetny tekst o Rybim Oku Karoliny Plinty w Szumie ale się nie otwiera teraz, więc link później.
Osobom, które się skarżą na nadmiar Zdzisia odpowiadamy, że niestety tu tak będzie. Bardzo jest zmęczony piesek po dwóch dużych wystawach, długim spacerku i wielu innych wrażeniach. Dobranoc.








Brak komentarzy: